Epilog


                                                               Epilog

Usadowiłam się wygodnie na wyznaczonym miejscu. Myślałam, że zwariowałam, ale od czasu rozmowy z Nickiem wiedziałam, że powinnam wrócić. Nawet jeżeli nie miałabym z nim być, to przecież przyjaciółmi mogliśmy zostać.
- Jak się czujesz? – zapytała Miley patrząc na mnie zatroskanym wzrokiem, a ja posłałam jej miły uśmiech.
- Dobrze, ale…. Może to śmieszne, ale mam stracha – zaśmiałam się, a ona zrobiła to samo co ja. Czułam przenikliwy ból brzucha, a w mojej głowie krążyło tysiące dziwnych myśli. Ale przecież jak wyjeżdżałam zapewniał mnie, że kocha. Więc czego się bać?
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – powiedziała z pokrzepiającym uśmiechem, a ja wzięłam głęboki oddech.
- Proszę zapiąć pasy, zaraz startujemy – usłyszeliśmy z głośników. Wszyscy wykonali polecenie. Po kilku minutach można było wyczuć, że samolot zaczął startować. Wzięłam głęboki oddech i czekałam, aż uniesiemy się. Wszyscy, nawet on czekali na nasz przyjazd. Prosiłam Selene by mu o tym nie mówiła, ale ona zrobiła mi na przekór. Kiedy najgorsza część lotu ubiegła końca oparłam głowę o ścianę i popatrzyłam w okno. Widok za nim był piękny, a także sprzyjający do ciężkich przemyśleń. Przymknęłam powieki i nie wiedząc kiedy zasnęłam.
                                                              ***
W pewnym momencie coś wybrudziło mnie ze snu. Słyszałam przeraźliwe piski pasażerów, a Miley patrzyła w moją stronę z przerażeniem.
- Co się dzieje? – zapytałam, a z jej oka wypłynęła pojedyncza łza. Miała przerażenie w oczach, a ja coraz bardziej zaczynałam się bać.
- Zginiemy – powiedziała jedynie, a ja spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Potem wszystko działo się tak szybko. Czuliśmy jak spadamy, ale nic nie dało się zrobić. W pewnym momencie za oknem można było zauważyć jak silnik samolotu zaczyna się palić. Potem pamiętałam jedynie olbrzymi huk, ogień i ciemność.
                                                               ***
- Chodźcie ! – usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk Seleny, albo powiedzieć powinienem rozpaczliwy. Pobiegliśmy do salonu gdzie owa kobieta się znajdowała. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, ona jedynie ręką wskazywała na telewizor. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem to czego nigdy w życiu nie chciałbym ujrzeć.
Samolot lecący z Londynu do L.A rozbił się, nikt nie przeżył. Na pokładzie znajdowała się słynna piosenkarka Demetria Lovato.
- To niemożliwe – szepnąłem kiwając głową w znak zaprzeczenia. Po chwili na moim policzku wyczułem mokrą krople. Nie wiedziałem co zrobić, w tym momencie chciałem umrzeć razem z nią. Na zawsze zniknąć z tego niesprawiedliwego świata.
                                                    ***
Otworzyłam jedną powiekę i ujrzałam, że jestem w jakimś dziwnym świecie. Wszystko było białe, nawet moja sukienka. Obejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było.
- Witam Demi – powiedziała kobieta o czarnych włosach, która właśnie wyszła z białej mgły.
- Gdzie ja jestem? – zapytałam jej, a ona uśmiechnęła się lekko do mnie.
- Otwórz oczy i obudź się – powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco. W tym momencie kobieta zniknęła zostawiając mnie samą. W pewnym momencie mój świat zniknął. Otworzyłam oczy i ujrzałam, że jestem  w pokoju hotelowym z pamiętnikiem w ręce. Przeczytałam ostatnie słowa.
„I tak moje życie obróciło się o 180 stopni…”
Zamrugałam kilka razy oczami w celu przyswojenia sobie co miało miejsce w moim dziwnym śnie. Był on tak bardzo realistyczny. Czułam wszystko tak jakby było prawdziwe.  W tym momencie przypomniałam sobie o Adamie, miałam mu powiedzieć co wybieram. Czy pojechać z nim? Ale przecież… on jest chory. Po chwili tak samo jak w moim śnie do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam je, a moim oczą ukazał się Nick.
- I jak wiesz co wybierasz? – zapytał, a ja zaniemówiłam. Zupełnie jak w śnie. Wszystko tak jakbym dostała lekcje życia, jak może skończyć się ono gdy tylko wyjdę z Adamem.
- Wiem – powiedziałam, a on spojrzał na mnie pytająco, wiedziałam, że muszę zacząć żyć właściwie. Wybrać tak bym żyła szczęśliwie, a jednocześnie by on nie został skrzywdzony. – Nick, przepraszam ale ja chciałabym zostać przez chwilę sama.
- Rozumiem – odrzekł wyrozumiałym tonem i zaczął wycofywać się z mojego pokoju. Kidy drzwi mojego pokoju zamknęły się, oparłam się o ścianę i lekko westchnęłam.
Dwa tygodnie później….
Wszystko było jak w śnie, Joe chodził jakiś naburmuszony na mnie, a ja uznałam, że nie mam po co silić się na jakąkolwiek wymianę zdań. On od zawsze był i będzie uparty, nawet kiedy usiłowałabym wytłumaczyć mu, że wybrałam zostanie on nie chce słuchać.
Siedziałam na kanapie w moim salonie i czekałam na telefon od Adama. W pewnym momencie mój aparat zaczął drżeć, a ja z podenerwowaniem odebrałam połączenie.
- Tak słucham – powiedziałam do słuchawki.
- Wybrałaś? – zapytał z nadzieją Adam, a ja westchnęłam.
- Tak, Adam chciałabym się spotkać – powiedziałam ze zdecydowaniem stając obok okna.
- Dobrze, spotkajmy się nad fontanną w parku za 15 minut – powiedział, a ja przystałam na tą propozycje, czym prędzej udałam się w wyznaczone miejsce i czekałam na chłopaka.
- Hej – usłyszałam jego niepewny głos, wyczułam  nim smutek którego w śnie nie umiałam wyczuć.
- Hej – powiedziałam z lekkim uśmiechem, ale kiedy odwróciłam się do niego, na jego twarzy zobaczyłam nadzieję, to dało mi wątpliwości, ale jednak pozostałam przy swoim.
- I jak? – zapytał, a jego oczy wierciły we mnie dziurę. Chciałabym żeby wszystko było dobrze, żeby nie był chory. Ale tak się nie da.
- Adam ja znam prawdę – powiedziałam, a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem w źrenicach – Wiem, że jesteś chory, ale nie możesz się poddać. Musisz walczyć. – powiedziałam patrząc na niego,  a on westchnął lekko.
- Demi, zrozum, nie ma dla mnie szans – powiedział, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Nie masz racji, musisz walczyć – powiedziałam – dla mnie – spojrzałam mu w oczy, a on uśmiechnął się. – Zawsze będziesz moim przyjacielem, pamiętaj.
- Ty dla mnie też – powiedział tuląc mnie do siebie – teraz leć po szczęście.
Uśmiechnęłam się i zostawiłam przyjaciela samego, wiedziałam, ze to dla niego równie trudne jak i dla mnie. Nie chciałam by odchodził, nikt nie chciał śmierci bliskiej osoby. Przecież kto by tego chciał? Kto chciałby czuć ten ból i tęsknotę które powodują wracające wspomnienia. Szłam dalej, a kiedy doszłam prawie do wyjścia z parku odwróciłam się i spojrzałam do tyły na Adama. Zobaczyłam, ze się do mnie uśmiecha. Kiedy chciałam odwrócić głowę poczułam, że na kogoś wpadam. Odwróciłam głowę i ujrzałam Joe’go. Wtedy już wiedziałam, że zaczyna się nowy rozdział w moim życiu. 

                                                    ***
Napisałam!! Jej. Powiem szczerze, że po prostu traciłam zapał w tym opowiadaniu więc dlatego postanowiłam napisać tak szybko epilog, bo jak planowałam to była dłuższa fabuła, ale okej jest. Proszę o komy !! Jest odblokowane dla Anonimów. Nawet nie podoba mi się możecie pisać 

Ogłoszenie


Jak niektórzy wiedzą, zawieszałam blogi w tamtym miesiącu, to nie zawiesiny, ale w pewien sposób... oznajmienie, że biorę urlop. Na jakiś czas. Muszę. To nie wasza wina. To moja. Wmawiałam sobie, że wszystko dobrze, ale to nie prawda blogowe życie pochłaniało mnie. Nie zauważałam tego co działo się obok mnie. Moja rodzina się rozpada. Moja psychika także. Nie jestem tą samą osobą co kilka miesięcy temu. Obiecuję wam mój urlop się skończy, nawet myślę, że szybko, ale na razie mówię wam szybkie


Do napisania....

Rozdział 3


                               Rozdział 3

Otworzyłam przymknięte powieki, płakałam, ale przecież moje życie miało być teraz takie proste. Było wręcz przeciwnie. Wszystko legło w gruzach. Ja zostałam sama. Nie miałam do czego wracać, ani nie miałam po co zostawać. On, ten który miał pomóc mi odbudować zamknął kolejny rozdział mego życia. Rozdział który miał przynieść mi same korzyści. Miał zmienić moje życie. Zmienić je, usunąć cierpienia.

Kolejny oddech, kolejna łza. Znowu czuła tą pustkę. Znów. Kolejny raz cierpiałam. Straciłam kogoś kogo kochałam. Adam przegrał. Przegrała również jego miłość. Nie zdołała pokonać śmierci. Tak samo jak ona, jego ciało dało się złapać w szpony śmierci. Ja także przegrałam. Szansę na nowe życie. Znowu rozdział który miał przynieść same korzyści został napisany nie tym piórem.  Ale przecież czytałam napis na nim. Widniało : Szczęście. Nie: Cierpienie.

- Najlepiej jakbyś wróciła do USA – podpowiedziała Miley. Ian pokiwał twierdząco głową. – Adam odszedł, a ty nie możesz cierpieć. Musisz zapomnieć.
- Nie rozumiecie – powiedziałam i spojrzałam na nich. Przymknęłam powieki, a spod jednej wypłynęła łza. Otworzyłam oczy i przełknęłam ślinę. – Ja uciekłam z USA, ponieważ tam cierpiałam. Cały czas. Niemiłosiernie – powiedziałam, a mój mózg przywołał znów obrazy przeszłości. Załkałam i spuściłam głowę. – Nie mogę tam wrócić. – szepnęłam i spojrzałam na okno.
- Chodzi ci o to? – zapytała podgłaszniając telewizor, który jak zwykle był włączony, ale ściszony. To był zwyczaj Adama. Zawsze zostawiał włączony telewizor. Spojrzałam na ekran. Ujrzałam Joe. Znów to samo, te samo zdarzenie co wtedy w klinice. Różniły się tylko jego oczy. Wtedy widziałam w nich szczęście. I to mnie bolało, że to nie ja byłam jego powodem. Teraz byłam powodem tego co miał w oczach, a chodziło mi o smutek. Jego oczy były puste. Smutne. Przepełnione żalem. Ale na jego twarzy widniał uśmiech. Pozornie szczery. Pozornie. Ja ujrzałam że był udawany.

- Joe Jonas i Ashley Greene, ślub już za miesiąc – powiedział prezenter, a on znów wymusił uśmiech.
- Witaj Joe – powiedział dziennikarz.
- Witam – powiedział i znów ten uśmiech, znów moje serce zaczęło wołać z tęsknoty. Znów czułam się winna.
- Jak tam miesiąc przed ślubem? – zapytał go, a Joe westchnął znów z tym samym uśmiechem, miałam ochotę płakać i to robiłam. Znów był powodem moich cierpień.
- Cudownie, już nie mogę się doczekać – powiedział do dziennikarza, który zaraz po rozmowie podziękował za wywiad.

- Kochasz go dalej? – zapytała Miley, a ja spojrzałam na nią. Miałam ochotę polecieć do USA, powiedzieć mu jak bardzo go kocham, ale nie potrafiłam.
- I to cholernie – powiedziałam i załkałam.
- Więc jedziemy do L.A – powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem. Ona uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na Iana. – Ja już straciłam ukochanego, Liama i tobie nie pozwolę zaprzepaścić szansy na miłość – powiedziała, a ja wystałam, chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam.  Odwróciłam się i poszłam ku pokojowi. Wbiegłam po schodach i usiadłam obok łóżka, opierając się o nie plecami. Zakrywałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
To była nanosekunda, a ja złapałam za słuchawkę i wybrałam numer nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż odbierze.

- Tak słucham? – usłyszałam jej głos, mojej przyjaciółki. Znowu. Jej roześmiany ton głosu zmienił się w bardzo poważny. Cierpiała. Ale dlaczego? Czyżby coś nietakt? Z nią i Nickiem?
- Selena? To ja Demi – powiedziałam, a po drugiej stronie słyszałam jak wstrzymała oddech. Uśmiechnęłam się, ale po chwili na mojej twarzy pojawił się grymas. Czemu dzwoniłam? Po co?
- Demi? – powiedziała cicho – Tęskniłam – powiedziała – Tak dano nie dzwoniłaś, bałam się że zrywasz ze mną kontakt – powiedziała, a ja spuściłam wzrok.
- Miałam taki zamiar – powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam ciche „ach” – ale stwierdziłam że to błąd, Adam umarł – chciałam kontynuować, ale ona  mi przerwała.
- Jak to?! – zapytała nagle, a ja przełknęłam ślinę. Nie chciałam o tym mówić, w pewnej chwili po drugiej stronie usłyszałam jego głos, najwyraźniej wszedł do pokoju. Słyszałam niewyraźnie, ale wiedziałam co mówić.
- Hej Sel – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko, znów usłyszałam jego ciepły, chrapliwy głos który miło drażnił moje bębenki. Miałam ochotę tam pojechać, przeprosić za to jak postąpiłam. Powiedzieć że damy radę.
- Hej – powiedziała, a ja się otrząsnęłam.
- Przepraszam, ja kończę, niedługo się odezwę  - powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam, „okej pa”. Wiedziała że nie chciałam słyszeć jego głosu, ale tak naprawdę to nie prawda.

                                                                   ***

- Okej pa – powiedziała do telefonu Selena, chciałem z nią pogadać o tym co miało miejsce wczorajszego poranka. Nick był idiom, a Selena była naprawdę świetną kobietą.
- Z kim rozmawiałaś? – zapytałem podchodząc do okna, zapytałem z czystej ciekawości. Nie miałem żadnych podejrzeń co do nadawcy połączenia.
- Z Demi – powiedziała po chwili ciszy, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Sel  mówiła mi niedawno o tym że Demi nie pisze do niej od dłuższego czasu. Że nie mają kontaktu.
- I co tam mówiła? – zapytałem, nie wiedziałem co powiedzieć, sam chciałbym znów usłyszeć jej aksamitny głos, znów. Ale najbardziej by była tu, przy mnie. Żeby to ona była na miejscu Ashley.
- Tylko że…. – zacięła się i spojrzała na mnie – Adam zmarł. – na tę widomość, nie wiedziałem jak zareagować. Miałem ochotę jednocześnie się cieszyć, ale także współczułem Demi.
- Ale jak? – zapytałem, a ona pokiwała głową w znak że nie wie. Nie mogłem dalej uwierzyć w jej słowa. Czyli jest szansa że Demi wróci? W pamiętniku jasno napisała że kocha Adama, ale tylko jak przyjaciela, że może dać jej normalne życie, ale co jeśli nie jest w stanie jej go dać?
- Dalej ją kochasz? – zapytała mnie, a ja spojrzałem ślepo w okno.
- I to jak – szepnąłem, wiedziałem że ją kocham, ale kochałem  w pewnym sensie również Ashley, nie chciałem jej zostawiać, nie chciałem łamać jej serca. Ale co jeśli będę musiał?

                                                         ***

Pakowałam swoje rzeczy, Miley jest nieugięta, powiedziała że nie da mi cierpieć i tyle, że muszę wałczyć o miłość. Usłyszałam odgłos mojej komórki, która znów jak zwykłe przerwała mi czynności. Złapałam za aparat i odebrałam.
- Tak słucham – powiedziałam, a nadawca się nie odzywał, ale po chwili usłyszałam głośne przełykanie śliny.
- Demi? – usłyszałam ten głos, znów, to był on…

                                                      ***
Rozdział jest taką niespodzianką dla Girl ( Ewy ), lubi ona ten blog i tak naprawdę piszę go tylko dla niej dalej. Rozdział jej dedykuję, ,myślę że sie spodobał. Zapraszam na mój twitcam jutro około 19. Przepraszam za tą końcówkę. 

Rozdział 2


                                                Rozdział 2

Podeszłam do okna, a spod moich powiek wydobyły się łzy. Cierpiałam. A przecież miałam przestać cierpieć. Jak widać to nie takie proste. Podniosłam rękę do góry i otarłam policzek po którym zaczęła spływać łza.
- Coś ty ze mną zrobił? – zadałam sobie retoryczne pytanie. – Czemu zawsze gdy wszystko może już się udawać muszę właśnie przez ciebie cierpieć? Czemu to takie trudne? – życia było nie sprawiedliwe w stosunku do mnie. Zadawało mi ciosy nie dając mi żadnej tarczy na uchronienie się od nich. Mogłam jedynie mieć nadzieje że przestanie.
- Czemu muszę cię kochać? – zapytałam sama siebie. Przymknęłam powieki i pociągnęłam nosem. Otarłam łzy i podeszłam do lustra. Na szczęście się nie rozmazałam, ale moje oczy były czerwone. Nie mogłam tak pokazać się Adamowi. Robił dla mnie tak wiele. Chciałam by choć on poczuł się szczęśliwy.
Poczekałam aż moje oczy wrócą do normalnego stanu, a kiedy w końcu to zrobiły zeszłam na parter domu. Rozejrzałam się dookoła, ale nie zastałam Adama. Wyszłam przed dom gdzie zastałam go rozmawiającego wraz z jakimś brunetem.
- O wilku mowa – powiedział z uśmiechem na twarzy wskazując na mnie rękoma.
- Nagadywaliście na mnie? Nieładnie – powiedziałam żartobliwie, a oni przybrali miny niewiniątek.
- Nie, tylko twoje imię często pojawiało się w czasie rozmowy – powiedział, a ja wywróciłam oczami. – A Demi to Ian, mój kolega. Ian to Demi. – przedstawił nas sobie.
- Miło mi cię poznać Demi – powiedział mężczyzna ściskając moją rękę i uśmiechnął się.
- Mi ciebie też – powiedziałam odwzajemniając gest. Wydawał się miły, ale jak to mówią nie wolno oceniać książki po okładce.
- Jestem waszym sąsiadem – wyjaśnił. Czyli stąd się znali. Poznałam już praktycznie każdego sąsiada. Miley mieszka obok, a Ian z drugiej strony. – Mieszkam z dziewczyną. Niną.
- Bardzo chętnie ją poznam – powiedziałam patrząc z uśmiechem na bruneta.
- Zorganizujemy jakiś obita czy coś w tym stylu i zapoznamy się, ty zadzwonisz po Miley i będzie gites – powiedział Adam, przyznam pomysł mi się spodobał. Taki sąsiedzki obiadek.
- Dobry pomysł – powiedziałam i przepraszając odeszłam od dwójki. Weszłam do domu i złapałam za słuchawkę telefonu. Obiecałam Zaynowi że będę dzwoniła.
- Demi myślałem że już nie zadzwonisz – usłyszałam aksamitny głos mojego brata. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Nie bój się nie zapomnę o tobie tak łatwo – powiedziałam, a po drugiej stronie słyszałam cichy chichot. – Bardzo śmieszne.
- Nie wiesz nawet jak bardzo – powiedział, a ja wywróciłam oczami. Lubiliśmy się tak drażnić przez telefon. To było dla nas normalne. Jak chyba dla większości rodzeństwa. Nie tylko amerykańskich. – Jak tam ci się podoba Anglia? – zapytał.
- Jest piękna – powiedziałam – Ale to nie takie coś jak nasze Los Angeles. Tęsknie za moim miastem, za wami. – powiedziałam zgodnie z prawdą, nie wiedziałam kiedy podjęłam decyzję, że to będzie aż tak trudne, ale widocznie tak musi być.
- To wróć – powiedział, a ja spuściłam wzrok. Wiedział dobrze że nie mogłam. Nie mogłam oraz nie chciałam. Czułam że tu będzie mi o wiele lepiej, ale no cóż może się mylę. Pożyjemy zobaczymy.
- Wiesz dobrze że to nie takie proste – powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam westchniecie. – Nie chcę cierpieć.
- Wiem, ale jestem twoim bratem. Wszystkim nam ciebie brakuje. – powiedział – a najbardziej Joe – na te słowa nie wiedziałam co powiedzieć. Czy to możliwe? Mówił mi prawdę na lotnisku? Naprawdę kocha? Ale nawet jeśli to podjęłam decyzję. To koniec. Nie ma już nas.
- Nie wspominaj o nim, to zakończony rozdział – powiedziałam zaciskając usta w cienką linię.
- Wmawiaj sobie – usłyszałam. Nie podobała mi się ta rozmowa. Nie chciałam prowadzić takich kontrowersji. – Przepraszam, ale muszę kończyć.
- Pa – powiedziałam i rozłączyłam się odkładając słuchawkę na miejsce. Oparłam się o ścianę i wzięłam głęboki oddech. Samo jego imię sprawiało mi cierpienie. Tęskniłam i to cholernie. A najgorsze było to że z każdą sekundą bardziej go kochałam. A przecież chciałam na odwrót. Usłyszałam ze ktoś łapie za klamkę więc podniosłam się, odsuwając od ściany.
- Miły ten Ian – powiedział mój narzeczony wchodząc do pokoju. Posłałam mu uśmiech, a on odwzajemnił gest. W pewnym momencie stało się coś dziwnego. Adam tak po prostu stał się blady i upadł. Zaczęłam panikować, ale zachowałam trochę zdrowego rozsądku. Złapałam za słuchawkę i wybrałam numer pogotowia.
Po kilkunastu minutach sanitariusze wynosili Adama do karetki, a moje serce biło z niewyobrażalnie dużą szybkością. Nie wiedziałam co mu jest. Tak po prostu zemdlał. Ale czemu tak gwałtownie.
Stałam na korytarzu szpitala i czekałam na informacje. Cała się trzęsłam ze strachu.
- Pani Lovato? – zapytała mnie kobieta w biały fartuchu. Od razu zauważyłam że to lekarz.
- Tak? – zapytała podchodząc do niej.
- Nie mam dobrej wiadomości, pani narzeczony jest chory. Ma nowotwór. Umiera – powiedziała, a jej słowa krążyły mi po głowie. Zrozumiałam dlaczego ten wyjazd był aż tak pilny. Chciał odpocząć od kariery. Być ze mną w ostatnich dniach. Chciał bym mu pomogła. Usiadłam na krześle zakrywając twarz w dłoniach. A przecież miałam przestać cierpieć. Miałam być z nim szczęśliwa. Na zawsze.
- Jak chce to może pani do niego wejść – powiedziała do mnie lekarka. Wstałam z krzesła i z przestrachem poszłam do pokoju gdzie znajdował się Adam. Bałam się widoku jaki mógł mnie tam zastać. Po kilku sekundach zobaczyłam go. Był tam. Cały blady. Podłączony do aparatury. Z moich oczu mimowolnie wyleciały łzy.
- Przepraszam – powiedział słabo. Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń.
- Nie masz za co – powiedziałam. Nie miałam do niego żalu, wiedziałam że wiedział o tym że jest chory. Po prostu mnie kocha i chce bym w ostatnich chwilach była z nim.
- Mam, kazałem ci przejechać cały kawał świata tylko dla tego że jestem chory. Kazałem ci dokonać wyboru. Ja kontra twój brat, przyjaciele i Joe. – powiedział,  a ja spuściłam wzrok.
- Nie. To był mój wybór dlatego że cię kocham. – nie wiem czy nie skłamałam, kochałam go. Ale nie tak samo jak Joe. Bardziej jak brata. Przyjaciela. Ale nie chciałam go krzywdzić. Nie teraz. Przecież on umiera, ma prawo być szczęśliwy.
- Wiesz że nie ma dla mnie ratunku? – powiedział, a z moich oczu wyleciały łzy.
- Nie mów tak. Musisz walczyć. Nie poddawaj się, wierzę w ciebie – powiedziałam i przybliżyłam się do niego całując go lekko w usta. 
                                                                  ***
Napisałam. Zmieniłam troszkę narrację, nie potrafię pisac w narracji trzecioosobowej. Tak więc proszę o komentarze. 
Do napisania. 

Rozdział 1


                                                   Rozdział 1

Siedziała w samolocie z głową opartą tak że mogła patrzeć w okno. Patrzyła na puchate obłoki, a z jej oczy wydobywały się łzy. Cierpiała, ale w głębi serca wiedziała że robi dobrze, że jej ucieczka oznacza koniec cierpień. Jej telefon kolejny raz tego dnia zaczął wibrować. Wyjęła go z torby i spojrzała na wyświetlacz. Selena. Nie zrobiła nic aż telefon przestał się odzywać. Gdy wibracje ustały zdjęła klapkę i wyjęła kartę sim. Wsadziła ją pomiędzy papierki i czekała aż stewardessa nie przyjdzie i zbierze papiery. Chciała uciec od wszystkiego, nie tylko od Joe, ale od całego tamtego życia. Zaczynała nowe, nowy rozdział w swoim życiu.
- Hej wszystko dobrze? – zapytała nieznajoma dziewczyna zajmując miejsce obok Demi. Szatynka przyjrzała się nieznajomej, miała długie brązowe włosy i niebieskie oczy, które pod tym światłem wydawały się szare.
- Cześć, tak to nic ważnego – zapewniła ją szatynka, ale nieznajoma nie uwierzyła jej, usadowiła się wygodnie i spojrzała ze smutnym uśmiechem na nią.
- Jestem Miley – powiedziała wystawiając rękę do Demi. Szatynka uśmiechnęła się i uścisnęła jej dłoń.
- A ja mam na imię Demi – powiedziała ocierając swoje mokre policzki.
- Niech zgadnę. Problem z chłopakiem? – zapytała Miley, a szatynka spojrzała na nią ze smutnym uśmiechem.
- Po prostu postanowiłam zacząć nowy rozdział, zakańczając tamten. Zapominając o przeszłości – wytłumaczyła Demi. – Mam dość Los Angeles i wszystkiego związanego z nim, oraz wszystkich cierpień.
- Rozumiem cię Demi, ja także uciekam od zgiełku miasta, L.A nie kojarzy mi się z nim czym dobrym. – powiedziała posyłając jej pokrzepiający uśmiech.
- Widocznie to nie takie miasto aniołów jak je nazywają – powiedziała Demi spoglądając za okno. Widok był piękny, ale dla kogoś kto miał lęk wysokości takie spojrzenie za nie mogło się źle skończyć.
- Widocznie masz rację – powiedziała tępo patrząc przed siebie.

                                                                  ***
Ona była gdzieś daleko w drodze do swojego narzeczonego, a on.. Czytał jej pamiętnik, zastanawiając się jak mógł dać jej odejść, jak mógł popełnić tak wielki błąd? Po tym co przeczytał w tym zeszycie widział jak bardzo go kochała, ile przeżyła, jak bardzo go potrzebowała. Jak bardzo go znienawidziła… kiedy odszedł do innej, jak bardzo bolało ją gdy przyprowadzał kolejną dziewczynę. Ona cierpiała, a on nie miał o niczym pojęcia. Bo skąd miał wiedzieć?
Odłożył pamiętnik na swoją klatkę piersiową i spojrzał na sufit, przymknął oczy, a z pod powiek wydobyły się łzy. Cierpiał i to bardzo, jego serce miało wielką jedną ranę przedzielające je na pół. Gdyby ona wiedziała jak bardzo ją kochał. Ale było już za późno, nie było jej nigdzie, odjechała znajdując szczęście u kogoś innego kogoś kto mógł zapewnić jej szczęście.
Kolejny raz tego dnia złapał za telefon komórkowy, kolejny raz tego dnia wybrał jej numer, kolejny raz tego dnia nie odebrała. Ale tym razem telefon nie wydał żadnego sygnału.

- Jonas coś ty narobił?!- znów usłyszał krzyki Seleny, była na niego zła, dobrze wiedziała że przez niego jej najlepsza przyjaciółka wyjechała, zrywając z nią kontakt.
- Zostawcie mnie w spokoju! – jego rozmowa z innymi od czasu wyjazdu właśnie tak wyglądała, siedział w swoim pokoju wczytując się w rozmyślenia Demi, a jego bliscy jedynie oskarżali go o jej wyjazd. Tak naprawdę mieli rację. Ale myślał że chociaż oni podtrzymają go na duchu w tych dniach, pomogą mu.
                                                        ***
Samolot wylądował, a ona wzrokiem wyszukiwała Adama. Kiedy go dostrzegła uśmiechnęła się smutno i podbiegła do niego z walizkami w rękach. Wypuściła je i wskoczyła mu w ramiona. W nich poczuła się bezpiecznie. Czuła coś do Adama, ale go nie kochała, to była miłość bardziej jak do brata niż jak do mężczyzny.
- Tęskniłem – szepnął jej do ucha i pocałował w jego płatek.
- Ja też – powiedziała przymykając oczy, z jej oczu wyleciały łzy, ale szybko je otarła. Nie chciała pokazać mu że cierpi, nie chciała by to co miało miejsce w czasie trasy wyszło na jaw, chciała by tamten rozdział został zamknięty.
- Kochanie wiem że postawiłem cię przed trudnym wyborem – powiedział chłopak kiedy się od siebie oderwali.
- Nie mam ci tego za złe, może to nawet lepiej zapomnieć o tym co było, a zacząć nowe? – powiedziała z uśmiechem patrząc na Adama.
- Kocham cię – powiedział znów przytulając ją do siebie, Demi cicho przełknęła ślinę, a w jej gardle pojawiła się wielka kula, nie chciała kłamać, ale nie miała wyboru.
- Ja ciebie też – powiedziała przymykając oczy. Czuła jak jego serce biło, przyśpieszone tępo dawało o sobie znać. Usłyszała jak ktoś wymawia jej imię, obejrzała się za siebie i dostrzegła Miley. Oderwała się od chłopaka i odwróciła do nowo poznanej.
- Wiesz Demi nie chcę by nasza znajomość skończyła się na durnej rozmowie w samolocie – powiedziała dziewczyna, a szatynka uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Ja także – powiedziała i zapisała na kartce ich adres. – Oto mój adres, wczoraj zgubiłam kartę sim więc telefon podam ci jak tylko kupię nową. – skłamała.
- Dobrze – powiedziała Miley spoglądając na kartkę – O mieszkamy po sąsiedzku, jak się fajnie złożyło.
- Naprawdę? – zapytałam.
- Tak, dziwne że się jeszcze nie spotkaliśmy – dziewczyna skierowała słowa do bruneta. Chłopak posłał jej uśmiech i wziął głęboki wdech, z niewiadomych przyczyn oddychał tak jakby sprawiało mi to większą trudność.
- Pewnie dlatego że dopiero tam się wprowadziłem – wytłumaczył,  a dziewczyna posłała mu miły uśmiech. Demi nie interesowała ich rozmowa, bardziej była ciekawa co tam u Seleny, u jej brata, u chłopaków… u niego. Co czuje po przeczytaniu pamiętnika?
- Demi kotku słuchasz nas? – zapytał jej narzeczony wybudzając ją z rozmyśleń.
- Nie, przepraszam, zamyśliłam się – wytłumaczyła dziewczyna i złapała za rączkę jednej z walizek. – Idziemy? – zapytała towarzyszy.
- Idziemy – powiedział z uśmiechem Adam. Wiedział że nie łatwo jej było wyjechać, ale dla niego było to bardzo istotne, ona była jego najważniejszą w życiu, życiu które nie trwa za długo i ma się jedno. Przyglądał jej się i podążał za jej kruchą sylwetką. Dziewczyna po chwili odwróciła się czując jego wzrok na swoich plecach i uśmiechając się złapała za jego dłoń, dość zimną dłoń i pociągnęła w stronę parkingu. Dla niej miał być to koniec cierpień, a dla niego ostatnie chwile życia, życia wraz z nią, kobietą jego marzeń.
                                                                            ***
Napisałam, rozdział dedykuję Girls, jednej z członkiń mojego ukochanego Riddle, która prawdę mówiąc zmusiła mnie do napisania tego roz. 

Prolog


                                Prolog

Tak więc zastanawiasz się po co dałam ci ten oto zeszyt. Jest on dla mnie ważny, tak samo jak ty. Po jego przeczytaniu poznasz moje życie, co czułam, jak cierpiałam, ale także jak kochałam. W szczególności… ciebie. Poznasz moje życie od A do Z. Ale po jego przeczytaniu nie zastaniesz mnie, wyjechałam, miałam dość tego życia, chce w końcu  żyć i czuć się kochaną. Jedyne co mogę teraz powiedzieć to.. Przepraszam.

Żegnaj

Twoja na zawsze Demi.

Kocham cię…. Zawsze i wszędzie.

Teks, ale także ślady łez, widać było że wszystko przemyślała dokładnie. Cierpiała, ale chciała być kochaną, czego on niestety nie mógł jej zapewnić. Ona gdzieś daleko, poza granicami, a on tu z tylko tym małym zeszycikiem w ręce, żyli dalej, oddzielnie, ale razem, zawszę, ale nigdy. 
                                                               ***
Prolog dedykuję mojej Ewię która zmusiła mnie do napisania. Będę pisała jak tylko często mogę, ale nie będę pisała z tej samej perspektywy co wcześniej. 

Powiadomienie


                    Powiadomienie

Z powodu nadchodzącego roku szkolnego rozdziały nie będą tak często dodawane. Jestem w 2 gimnazjum, dali nam nowych nauczycieli, więc… Postaram się dodawać tak często jak mogę. Ale 2 tom tego opowiadania pojawi się jak zakończę któreś z tych.
Do napisania 

Epilog


                              Epilog

                                           Posłuchaj!!:Big Time Rush
Wyszłam z autobusu, właśnie zakończyła się trasa. Od czasu kiedy Adam złożył mi te ultimatum, rozmyślałam tylko. I wybrałam, może i złą, ale dla mnie, myślę że to będzie najlepsze rozwiązanie. Od czasu tamtej nocy z Joe, nie odezwaliśmy się do siebie, ale myślę że to moja wina, to ja gdy on tylko podszedł uciekałam. Bałam się tej rozmowy, bałam się co mu powiem.
                                                             ***
Wysiadłem z autobusu i wszedłem do domu, rzuciłem torbę w byle jakie miejsce i usiadłem na moim fotelu zakrywając twarz w dłonie, przeklinając pod nosem. Byłem idiotą, co ja sobie myślałem? Że zostawi go i przybiegnie do mnie? Czemu tak późno się opamiętałem i stwierdziłem że ją nadal kocham? Czemu?
Ciekawiło mnie tylko jaką decyzje podjęła. Czy wybrała jego? Czy może jednak zostanie? Zaśmiałem się pod nosem i wstałem gwałtownie zwalając przy okazji, jednym ruchem lampę która stała obok fotelu. Musiałem jakoś wyładować moje emocje.
                                                         ***
Następny dzień…
Złapałam moją torbę i schowałam do niej resztę rzeczy. Tak, wybrałam że wyjdę za Adama, zostawiając tu wszystko, cierpienia, karierę i przyjaciół. Podeszłam do komody wyjmując z niej ostatnią bluzkę, ale na meblu zauważyłam mój pamiętnik. Do mojej głowy wpadł dość dziwny pomysł. Wyrwałam ostatnią stronę pamiętnika i napisałam coś na niej, wsadzając ją potem na sam początek pamiętnika. Zapięłam go i złapałam pod rękę.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, spojrzałam na nie zdziwiona. Odłożyłam pamiętnik na stolik i podeszłam do drzwi otwierając je.
- Selena – powiedziałam posyłając jej uśmiech. A ona spojrzała na rzeczy za moimi plecami.
- Nie, chyba nie wyjedziesz, nie wybrałaś pierwszej opcji – powiedziała mijając mnie w przejściu.
- Przepraszam, muszę – powiedziałam – przemyślałam to bardzo dokładnie, myślę że Adam da mi odrobinę szczęścia.
- Chyba nie zerwiesz ze mną kontaku – powiedziała, a ja spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Zwariowałaś? – powiedziałam – mamy jeszcze E-meile, telefony, możemy do sienie przyjeżdżać – powiedziałam, ale ona spuściłam głowę.
- To nie to samo Dems – powiedziała, a ja pokiwałam smutno głowę.
- Przekażesz to Joe? – powiedziałam podając jej mój pamiętnik, a ona spojrzała na mnie pytająco.
                                                  ***
Siedziałem przed telewizorem, jak zwykle Ashley nie ma, nagrywa jakiś film. Oglądałem tak, aż dzwonek telefonu mi nie przerwał.
- Tak słucham? –powiedziałem, nie spoglądając na numer.
- Demi wyjeżdża – usłyszałem głos Nicka, wstałem gwałtownie.
- Co?! – krzyknąłem.
- Jeżeli nie chcesz jej stracić, to zatrzymaj ją, właśnie wyrusza na samolot – powiedział, a ja czym prędzej rozłączyłem się i wybiegłem z domu, nie zamykając go. Nie wiem ile jechałem, wiem tylko że musiałem ja zatrzymać.
                                                 ***
- Samolot do Londynu wylatuje za 20 minut, pasażerów zapraszamy do wyjścia numer 4 – usłyszałam głos z megafonu. Wstałam i złapałam za moją torebkę podręczną.
- Demi ! – usłyszałam znany mi głos.
- Joe? – zapytałam odwarając się, zobaczyłam go zdyszanego, przyjechał, chciał mnie zatrzymać.
- Nie możesz wyjechać – powiedział podchodząc do mnie.
- Ale ja muszę Joe, nie chce ciągle cierpieć –powiedziałam patrząc mu w oczy odwróciłam się i poszłam dalej.
- Kocham cię – powiedział, a ja odwróciłam się spoglądając na niego zdziwiona.
- Ale jak? – zapytałam.
- Nigdy nasza noc nie była dla mnie błędem trzymając cię w dłoniach, czułem jakbym trzymał w nich cały świat – powiedział, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Ja też cię kocham – powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, zaczął do mnie podchodzić, ale ja się cofnęłam – Ale muszę wyjechać, przepraszam.
Odwróciłam się i poszłam dalej, spojrzałam do tyłu płakałam, tak samo jak i on nie oszczędzałam sobie łez. Odwróciłam się i nie spoglądając już do tyłu poszłam dalej, cierpiałam i to bardzo, ale miałam nadzieje że przy Adamie zapomnę.            
                                                                   ***
Wszedłem do domu, miałem ochotę wszystko rozwalić, zakończyć te moje życie, które bez niej straciło sens. Wybrała bo, łamiąc mi serce, tak samo jak ja jej w 2010 roku. Usiadłem na tym samym fotelu co rano i zakryłem twarz w dłonie. Nie obchodziło mnie że w każdej chwili Ashley może mnie tak zastać. Nic nie było już ważne. Usłyszałem dzwonek do drzwi i ociągając się podszedłem do nich i otworzyłem je.
- Hej – powiedziałem do Seleny, a ona posłała mi smutny uśmiech.
- Hej, mam coś dla ciebie – powiedziała, a ja spojrzałem na nią pytająco.
- To od Demi – powiedziała podając mi coś w stylu notatnika, wziąłem go do dłoni i spojrzałem na nią pytająco – to jej pamiętnik. Ja już idę, pa.
- Cześć – powiedziałem, zamykając drzwi. Podszedłem do fotela i usadowiłem się na nim wygodnie. Otworzyłem pamiętnik, a z jego wnętrza wypadła kartka, podniosłem ją i przeczytałem to co na niej widniało.
Look as live, loved and hated.
***
Tak więc epilog, smutno mi, to opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne, dedykuje je moim zmarłym w tym roku bliskim. Moim obu dziadkom i wujkowi. Brakuje mi ich.
Dziękuje :
Mrs_Lovatis, Lilka, Nila, Ewa i Nisia czyli moje Riddle , Shadow, Myslef, i wszystkim co czytali. Kocham was, a teraz chce mi się płakać. Ale niedlugo pojawi się tu post z niespodzianką. J Do napisania. 

Rozdział 9



                                Rozdział 9

                                                                 Posłuchaj: Down
Otworzyłam oczy i usiłowałam sobie przypomnieć to co działo się wczorajszej nocy, ale ból głowy mi tego nie ułatwiał. Po chwili w mojej głowie pojawiały się urywki wczorajszej nocy. Moje oczy stały się jak pięciozłotówki, kiedy przypomniałam sobie co wczoraj zaszło pomiędzy mną i Joe. Czy to możliwe? Czy to naprawdę możliwe, bym ja i on…? Przeniosłam się do pozycji siedzącej i zakryłam twarz dłońmi. Nie było go przy mnie, uciekł.
Dopiero teraz dostrzegłam że jestem cała golusieńka, zakryłam się pościelą i łapiąc za sukienkę oraz bieliznę wbiegłam do łazienki. Po odzianiu na siebie sukienki przejrzałam się w lustrze, a czując że moje gardło, mówiąc w przenośni płonie, nabrałam wody na moją dłoń i wypiłam ją zaspokajać pragnienie. Nabrałam jeszcze raz wody i ochlapałam nią twarz.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu i wyszłam z łazienki biorąc go do ręki, widząc na wyświetlaczu Adam, spanikowałam. Nie miałam zamiaru odbierać, nie wiedziałam co mu powiem, nie chciałam przed nim kryć niczego, ale również mówić o zdradzie. Odłożyłam telefon na miejsce i otarłam policzki, po których spłynęła kolejna porcja łez. Chciałabym by była tu Selena lub Zayn. Pomogliby mi. Złapałam za aparat, który już przestał wibrować i wybrałam numer do mojej przyjaciółki.
- Musisz mi pomóc – powiedziałam kiedy odebrała – przespałam się z Joe…
                                                                   ***
Rozmowa z Sel dodała mi odwagi, dodała pewności siebie. Przypomniałam sobie słowa Joe: kocham cię. A jeśli nawet wypowiadane przez promile były szczere, przecież po alkoholu mówi się tylko prawdę. Nie wiedziałam jak zareaguję na jego widok, ale nie mogłam także się załamywać. To było nie dopuszczalne.
Nałożyłam na twarz warstwę fluidu który zakrył moje niedoskonałości i  ślady po płakaniu. Po tym kosmetyku użyłam reszty dokańczając mój makijaż. Uśmiechnęłam się stwierdzając że go dokończyłam. Złapałam za szczotkę i przeczesałam swoje przedłużane włosy.
Odłożyłam przedmiot na szafce i złapałam za moją komórkę, na której zauważyłam sms od Adama.

Chyba spałaś jak dzwoniłem, odzwoń, musimy porozmawiać.

Przestraszyłam się czytając ostatnie dwa słowa. A co jeśli? Nie to chyba niemożliwe, bo skąd by wiedział? Schowałam komórkę do torebki i zeszłam z nią na parter hotelu, gdzie miałam spotkać się z chłopakami.
- Wiedźma przyjechała – powiedział Nick, kiedy weszłam do windy w które stał.
- Wiedźma? – zakwitowałam.
- Panna Sreene. – wytłumaczył, a ja zaniemówiłam, ale to pieprzony dupek, po prostu mnie wykorzystał, a następnego dnia spotkał się ze swoją narzeczoną. Miałam ochotę się rozryczeć. Ale nie zrobiłam tego. Przełknęłam głośno ślinę kiedy drzwi windy się otworzyły, a za nimi dostrzegłam obejmujących się Joe i Sreene. Wzięłam głęboki oddech i poszłam za Loczkiem, który opuścił już windę.
- To jakie mamy plany? – zapytał Kev wybudzając Joe i Greene z transu. Dopiero teraz mnie dostrzegł, a nawet mogę się założyć że jakby nie Kevin to by tego nie zrobił.
- Przepraszam muszę zadzwonić – powiedziałam wyjmując komórkę, nie mogłam przecież uciekać, chciałam wiedzieć o co chodzi Adamowi.

- Hej kotku – powiedziałam kiedy odebrał telefon.
- Hej skarbie – powiedział, zaczynało się dość normalnie, ale bałam się tego „musimy pogadać”.
- Chciałeś ze mną gadać – powiedziałam po chwili.
- Tak, ale nie teraz, jestem w drodze do NY, macie tam dziś kolejny koncert więc się spotkamy i pogadamy – powiedział pogarszając sytuację.
- Dobrze – powiedziałam.
- Pa – powiedział i się rozłączył, zaskoczyło mnie brak Kocham cię. Zawsze to mówił, a teraz? Schowałam komórkę do torebki i poszłam w stronę chłopaków.
- Rozmowa z chłopakiem? – zapytał z chytrym uśmiechem Nick.
- Tak, Adam dziś zajedzie – powiedziałam z uśmiechem, nie wiedziałam że kogoś krzywdzę, tak samo jak on mnie.
                                                                      ***
Z niecierpliwością czekałam na samochód mojego chłopaka, a kiedy dostrzegłam czarny mercedes praktycznie wyskoczyłam jak z procy, z hotelu.
- Jesteś – powiedziałam wskakując w jego objęcia, nie chciałam udawać, i nie robiłam tego, kochałam go ale nie tak jak Joe.
- Tak – powiedział i wpił się w moje usta – tęskniłem.
- Ja też – powiedziałam i popatrzyłam mu w oczy – chciałeś porozmawiać.
- tak – powiedział – Ale nie tu.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na plaży, a ja byłam na tyle przestraszona jak i niecierpliwa że musiałam wiedzieć to co miał mi do przekazania.
- Demi, wyprowadzam się do Angli – zaczął, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Ale jak? – zapytałam przerywając mu.
- I po to tu jestem, możesz ze mną jechać i przyjąć to – powiedział otwierając małe pudełeczko, a w nim był pierścionek zaręczynowy.
- Czy to? – zapytałam nie mogąc uwierzyć.
- Tak,  Demi , zaczniemy nowe, spokojne życie w Londynie z dala od cierpień i sławy. Stworzymy rodzinę. Ale masz wybór, po tarasie możesz przylecieć do mnie lub zostać w L.A – powiedział i zostawił mnie z pudełeczkiem. Nie wiedziałam co zrobić? Z jednej strony chciałam, ale z drugiej nie wiedziałam co zmusiło go takiej decyzji.

Weszłam do hotelu, wyobrażam sobie jak musiałam wyglądać. Tak płakałam. Ale bardziej ze szczęścia.
- Co jest? – zapytał mnie Nick, kiedy mijaliśmy się razem.
- Nic – powiedziałam i spostrzegłam Joe stojącego obok niego, miał zmartwioną minę. Nie rozumiałam go w ogóle.
- Widzę że coś się dzieje – powiedział Loczek.
- Adam mi się oświadczył – powiedziałam, a chłopacy wytrzeszczyli się najbardziej jak mogli.
- To chyba dobrze – wycedził po chwili Nick.
- To nie takie proste, mam do wyboru przeprowadzkę i życie z nim, z dala od kariery, od USA, lub do końca życia zostać sama – powiedziałam.
- Co zrobisz? – zapytał, a ja  wzruszyłam ramionami.
- Jeszcze nie wiem, mam czas do końca trasy – powiedziałam.
- Ale to przecież tylko 3 tygodnie, nie tak wiele tego czasu – powiedział, a ja westchnęłam. Co miałam zrobić? Żyć z facetem który może dać mi wszystko wraz z miłością, czy zostać starą panną? Nie no może przesadzam.
                                                               ***
I tak moje życie obróciło się o 180 stopni..

Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na komodzie. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, podeszłam do nich i otworzyłam je, w drzwiach stał Nick. Posłał mi uśmiech, a ja go przepuściłam.
- Wiesz już co robisz? – zapytał siadając na kanapie hotelowej.
- Nie wiem, Adam postawił mnie w trudnej sytuacji – powiedziałam i zajęłam miejsce obok niego.
- Chyba nie zrezygnujesz z tego co kochasz? – zapytał spoglądając na mnie, a ja spuściłam wzrok – chyba nie zostawisz nas? Przyjaciół?
- Nie wiem Nick – powiedziałam wstając  i podchodząc do okna. – To zbyt trudne, nie zrozumiesz tego.
- Co to? – zapytał po chwili ciszy. Spojrzałam do tyłu i dostrzegłam że trzyma mój pamiętnik, podeszłam do niego i wyrwałam go mu z rąk.
- Nic – powiedziałam i schowałam go do mojej torby.
- Piszesz pamiętnik? – zapytał.
- Tak, ale to nic- powiedziałam i machnęłam ręką. Znów podeszłam do okna i oparłam się o ścianę spoglądając w widok za oknem, nie wiedziałam co zrobić, co czynić. Chciałam być szczęśliwa, ale czy to możliwe bez przyjaciół?

*** 
Tak więc to już ostatni rozdział, został jeszcze epilog, jak myślicie co wybierze Demi?  

Rozdział 8


                          Rozdział 8

- Hej – usłyszałam głos Joe nad moim uchem przekręciłam głowę i spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Cześć – odpowiedziałam – a co ty tak wcześniej na nogach? – zapytałam odkładając ostry nóż na deskę, na której kroiłam pomidora na moje pożywne śniadanko.
- A nie wiem, ale to dziwne prawda? – zapytał, a po wypowiedzeniu tych słów zaśmialiśmy się.
- Jest dopiero 11, Joe czy nie zrobili ci przypadkiem prania mózgu? – zapytałam udając przestraszoną minę.
- Haha, bardzo śmieszne – powiedział z ironią.
- Ale ja mówię poważnie – powiedziałam wkładając w moje słowa tyle powagi na ile było mnie stać.
- Foch forever na pięć minut – powiedział udając obrażonego.
- Pff poczekam – powiedziałam i wystawiłam do niego język wracając do poprzedniego zajęcia.  
- Zrobisz mi też? – usłyszałam nad uchem, odwróciłam się do niego z uśmiechem na twarzy.
- Pięć minut jeszcze nie minęło – powiedziałam zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Proszęęęę – powiedział przeciągając ostatnią literę wyrazy i składając ręce w znak modlitwy, zrobił te swoje maślane oczka. Ughh! Dobrze wie że im nie odmówię. Odwróciłam się i wróciłam do robienia kanapek.
- Dziękuje Demi, jesteś wielka – powiedział, po czym na policzku poczułam jego miękkie wargi, poprawiłam włosy tak żeby upadły na mój policzek gdyż nie chciałam by zobaczył różowego śladu na nim. Dziwne że czasie rozmowy z nim nie rumieniłam się, to było trudne powstrzymywać się przed napływem krwi do moich policzku tylko wtedy gdy wymówił jakiś komplement lub pocałował mój policzek, a nawet wtedy kiedy powiedział coś do mnie.
                                                                         ***
- Mam świetny pomysł – zaczął Nick, a po tych słowach oczy wszystkich zgromadzonych w „salonie” tourbusu skierowały się w jego stronę.
- Słuchamy – powiedział Joe.
- Może wybierzemy się dzisiaj na imprezę? – powiedział, a wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
- Ale mamy koncert – powiedziałam zrezygnowana, wiedziałam ze to słaba wymówka. Nie chciałam iść? I to bardzo. Bałam się tego co może się na niej stać. Po pijaku mogę zrobić wszystko, nawet wyznać Joe miłość.
- To po koncercie, zgódź się Demi – powiedział Nick z tymi samymi maślanymi oczkami co Joe, mieli tak podobne oczy, od razu widać że to bracia.
- No dobra – powiedziałam, a wszyscy zgromadzeni przybili sobie piątki, oczywiście chodzi mi o braci Jonas.
                                                                  ***
Siedziałam, a raczej leżałam z gazetą na kanapie, tym razem w salonie hotelowym. Usłyszałam charakterystyczny dzwonek mojego telefonu i spojrzałam w jego stronę, dostrzegłam że jest na komodzie obok ściany. Podniosłam się z niechęcią i podeszłam do aparatu.
- Tak słucham – powiedziałam nie patrząc na dzwoniącego.
- Cześć kochanie – usłyszałam aksamitny głos Adama, automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, podeszłam do sofy i usiadłam na niej.
- Cześć słonko – powiedziałam.
- Co tam u mojego słonka? – zapytał, a ja zaczęłam mu streszczać to co działo się od jego ostatniego telefonu, tęskniłam za nim i to bardzo. Ale czy to miłość taka sama jaką darzę Joe? Zdecydowanie nie. Ale kocham Adama, jak chłopaka, ale nie tak bardzo jak tego skurwiela który ukradł moje serce i nie chce go mi oddać.
- Czyli wszystko porządku? – zapytał, martwił się o mnie, czułam to w jego głosie.
- Nie, ciebie tu nie ma – powiedziałam po czym usłyszałam jego śmiech, a po chwili westchnięcie.  
- Dobrze wiesz Dems że chciałbym przy tobie być, ale nie mogę jak tylko będę mógł spotkamy się, obiecuje – powiedział, a ja uśmiechnęłam się.
- Dobrze – powiedziałam – Kocham cię
- Ja ciebie też, przepraszam muszę kończyć – powiedział.
- Dobrze, to do zadzwonienia – powiedziałam i usłyszałam głuchy sygnał oznajmiający to ze się rozłączył. Brakowało mi go i to bardzo, chciałam go mieć tu przy mnie, by pomógł mi w tych trudnych chwilach, ale wiedziałam jaka jest sytuacja i nie obwiniałam go za nią.
                                                                         ***
- Witam wszystkich ! – krzyknęłam do mikrofonu co wywołało pisk fanów – jaką piosenkę chcecie usłyszeć?
- Skyscarper – usłyszałam z widowni i uśmiechnęłam się po czym usłyszałam pierwsze nuty piosenki.
                                                                             ***
- Impreza ! – usłyszałam krzyk Nick który czym prędzej wybiegł z limuzyny która zatrzymała się przed tutejszym klubem.  Wyszliśmy za nim śmiejąc się z jego okrzyków radości. Cieszył się jak małe dziecko z zabawki, ale przyznam szczerze że Nick jest takim dzieckiem, tak jak każdy członek Jonas Brothers.
Przekroczyliśmy próg klubu i poszliśmy w stronę baru. Wszyscy zamówili sobie jakieś drinki, nim się obejrzałam, miałam za sobą już z 4 wypite szklanki, byłam w stanie upojenia alkoholowego, ale nie tak bardzo by nie pamiętać na 2 dzień co robię.
- Zatańczysz? – usłyszałam głos Joe, odwróciłam się do niego i z uśmiechem złapałam za dłoń którą wystawił w moją stronę prosząc o taniec.
- Chętnie – powiedziałam i poszłam z nim w kierunku parkietu na której można było zauważyć inne tańczące w rytm muzyki pary. Po chwili poczułam jego ręce na mojej tali, zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki, nie patrząc na to co mówili ci co tańczyli obok nas. Nie zważaliśmy na to co się stanie jutro, to była nasza chwila. Odkręciłam się do niego tyłem i zaczęłam ocierać się o niego w rytm muzyki. Poczułam jego usta na mojej szyi co wywołało u mnie wielki uśmiech.  
                                                                          ***
Wpadliśmy do jego pokoju hotelowego całując się namiętnie, Joe trzymał za krawędzie mojej bluzki i usiłował ją zdjąć. Weszliśmy do sypialni, a ja podniosłam ręce ułatwiając mu zdjęcie kawałku mojej odzieży. Podeszliśmy do jego łóżka, a on lekko mnie na nie popchnął kładąc się na mnie. Zaczęłam odpinać mu koszulę która tak samo jak moja bluzka znalazła się na podłodze, po chwili podłoga była w naszych ciuchach, a my nadzy. Czułam jego usta na mojej szyi, dekolcie oraz całym ciele.
- Kocham cię – usłyszałam jego głos, to tylko dwa słowa, ale odwróciły moje życie o 180 stopni.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam, a po chwili poczułam przyjemny ból. Nie był to nasz pierwszy raz, ale on starał się tak samo, tak samo był delikatny jak za pierwszym. Nie dbałam o to co będzie jutro, albo co powiem Joe, ale żyłam chwilą. Najszczęśliwszą chwilą mojego życia. 
  

                                                                       ***

Podoba mi się i to bardzo. Założyłam nowy blog wraz z resztą załogo Riddle http://the-undefeated-in-live.blogspot.com/ oraz sama http://death-versus-love.blogspot.com/. Proszę o recenzję rozdziału.