Rozdział 3
Otworzyłam przymknięte powieki, płakałam, ale przecież moje
życie miało być teraz takie proste. Było wręcz przeciwnie. Wszystko legło w
gruzach. Ja zostałam sama. Nie miałam do czego wracać, ani nie miałam po co
zostawać. On, ten który miał pomóc mi odbudować zamknął kolejny rozdział mego
życia. Rozdział który miał przynieść mi same korzyści. Miał zmienić moje życie.
Zmienić je, usunąć cierpienia.
Kolejny oddech, kolejna łza. Znowu czuła tą pustkę. Znów.
Kolejny raz cierpiałam. Straciłam kogoś kogo kochałam. Adam przegrał. Przegrała
również jego miłość. Nie zdołała pokonać śmierci. Tak samo jak ona, jego ciało
dało się złapać w szpony śmierci. Ja także przegrałam. Szansę na nowe życie. Znowu
rozdział który miał przynieść same korzyści został napisany nie tym piórem. Ale przecież czytałam napis na nim. Widniało :
Szczęście. Nie: Cierpienie.
- Najlepiej jakbyś wróciła do USA – podpowiedziała Miley.
Ian pokiwał twierdząco głową. – Adam odszedł, a ty nie możesz cierpieć. Musisz
zapomnieć.
- Nie rozumiecie – powiedziałam i spojrzałam na nich.
Przymknęłam powieki, a spod jednej wypłynęła łza. Otworzyłam oczy i przełknęłam
ślinę. – Ja uciekłam z USA, ponieważ tam cierpiałam. Cały czas. Niemiłosiernie –
powiedziałam, a mój mózg przywołał znów obrazy przeszłości. Załkałam i spuściłam
głowę. – Nie mogę tam wrócić. – szepnęłam i spojrzałam na okno.
- Chodzi ci o to? – zapytała podgłaszniając telewizor, który
jak zwykle był włączony, ale ściszony. To był zwyczaj Adama. Zawsze zostawiał
włączony telewizor. Spojrzałam na ekran. Ujrzałam Joe. Znów to samo, te samo
zdarzenie co wtedy w klinice. Różniły się tylko jego oczy. Wtedy widziałam w
nich szczęście. I to mnie bolało, że to nie ja byłam jego powodem. Teraz byłam
powodem tego co miał w oczach, a chodziło mi o smutek. Jego oczy były puste.
Smutne. Przepełnione żalem. Ale na jego twarzy widniał uśmiech. Pozornie
szczery. Pozornie. Ja ujrzałam że był udawany.
- Joe
Jonas i Ashley Greene, ślub już za miesiąc – powiedział prezenter, a on znów
wymusił uśmiech.
- Witaj
Joe – powiedział dziennikarz.
- Witam
– powiedział i znów ten uśmiech, znów moje serce zaczęło wołać z tęsknoty. Znów
czułam się winna.
- Jak
tam miesiąc przed ślubem? – zapytał go, a Joe westchnął znów z tym samym
uśmiechem, miałam ochotę płakać i to robiłam. Znów był powodem moich cierpień.
-
Cudownie, już nie mogę się doczekać – powiedział do dziennikarza, który zaraz
po rozmowie podziękował za wywiad.
- Kochasz go dalej? – zapytała Miley, a ja spojrzałam na nią.
Miałam ochotę polecieć do USA, powiedzieć mu jak bardzo go kocham, ale nie
potrafiłam.
- I to cholernie – powiedziałam i załkałam.
- Więc jedziemy do L.A – powiedziała, a ja spojrzałam na nią
zdziwionym wzrokiem. Ona uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na Iana. – Ja już
straciłam ukochanego, Liama i tobie nie pozwolę zaprzepaścić szansy na miłość –
powiedziała, a ja wystałam, chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam. Odwróciłam się i poszłam ku pokojowi. Wbiegłam
po schodach i usiadłam obok łóżka, opierając się o nie plecami. Zakrywałam
twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
To była nanosekunda, a ja złapałam za słuchawkę i wybrałam
numer nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż odbierze.
- Tak słucham? – usłyszałam jej głos, mojej przyjaciółki.
Znowu. Jej roześmiany ton głosu zmienił się w bardzo poważny. Cierpiała. Ale
dlaczego? Czyżby coś nietakt? Z nią i Nickiem?
- Selena? To ja Demi – powiedziałam, a po drugiej stronie słyszałam
jak wstrzymała oddech. Uśmiechnęłam się, ale po chwili na mojej twarzy pojawił
się grymas. Czemu dzwoniłam? Po co?
- Demi? – powiedziała cicho – Tęskniłam – powiedziała – Tak dano
nie dzwoniłaś, bałam się że zrywasz ze mną kontakt – powiedziała, a ja spuściłam
wzrok.
- Miałam taki zamiar – powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam
ciche „ach” – ale stwierdziłam że to błąd, Adam umarł – chciałam kontynuować,
ale ona mi przerwała.
- Jak to?! – zapytała nagle, a ja przełknęłam ślinę. Nie
chciałam o tym mówić, w pewnej chwili po drugiej stronie usłyszałam jego głos,
najwyraźniej wszedł do pokoju. Słyszałam niewyraźnie, ale wiedziałam co mówić.
- Hej Sel – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko, znów
usłyszałam jego ciepły, chrapliwy głos który miło drażnił moje bębenki. Miałam
ochotę tam pojechać, przeprosić za to jak postąpiłam. Powiedzieć że damy radę.
- Hej – powiedziała, a ja się otrząsnęłam.
- Przepraszam, ja kończę, niedługo się odezwę - powiedziałam, a po drugiej stronie
usłyszałam, „okej pa”. Wiedziała że nie chciałam słyszeć jego głosu, ale tak
naprawdę to nie prawda.
***
- Okej pa – powiedziała do telefonu Selena, chciałem z nią pogadać
o tym co miało miejsce wczorajszego poranka. Nick był idiom, a Selena była
naprawdę świetną kobietą.
- Z kim rozmawiałaś? – zapytałem podchodząc do okna, zapytałem
z czystej ciekawości. Nie miałem żadnych podejrzeń co do nadawcy połączenia.
- Z Demi – powiedziała po chwili ciszy, a ja spojrzałem na
nią zdziwiony. Sel mówiła mi niedawno o
tym że Demi nie pisze do niej od dłuższego czasu. Że nie mają kontaktu.
- I co tam mówiła? – zapytałem, nie wiedziałem co
powiedzieć, sam chciałbym znów usłyszeć jej aksamitny głos, znów. Ale
najbardziej by była tu, przy mnie. Żeby to ona była na miejscu Ashley.
- Tylko że…. – zacięła się i spojrzała na mnie – Adam zmarł.
– na tę widomość, nie wiedziałem jak zareagować. Miałem ochotę jednocześnie się
cieszyć, ale także współczułem Demi.
- Ale jak? – zapytałem, a ona pokiwała głową w znak że nie
wie. Nie mogłem dalej uwierzyć w jej słowa. Czyli jest szansa że Demi wróci? W
pamiętniku jasno napisała że kocha Adama, ale tylko jak przyjaciela, że może
dać jej normalne życie, ale co jeśli nie jest w stanie jej go dać?
- Dalej ją kochasz? – zapytała mnie, a ja spojrzałem ślepo w
okno.
- I to jak – szepnąłem, wiedziałem że ją kocham, ale kochałem
w pewnym sensie również Ashley, nie
chciałem jej zostawiać, nie chciałem łamać jej serca. Ale co jeśli będę musiał?
***
Pakowałam swoje rzeczy, Miley jest nieugięta, powiedziała że
nie da mi cierpieć i tyle, że muszę wałczyć o miłość. Usłyszałam odgłos mojej
komórki, która znów jak zwykłe przerwała mi czynności. Złapałam za aparat i
odebrałam.
- Tak słucham – powiedziałam, a nadawca się nie odzywał, ale
po chwili usłyszałam głośne przełykanie śliny.
- Demi? – usłyszałam ten głos, znów, to był on…
***
Rozdział jest taką niespodzianką dla Girl ( Ewy ), lubi ona ten blog i tak naprawdę piszę go tylko dla niej dalej. Rozdział jej dedykuję, ,myślę że sie spodobał. Zapraszam na mój twitcam jutro około 19. Przepraszam za tą końcówkę.
Dziękuję;* Rozdział świetny ale ja już coś mówiłam na temat kończenia rozdziałów w takich momentach <3
OdpowiedzUsuńco ty wyczyniasz??!! myślisz że takim przepraszam załagodzisz sytuację?! wcale nie ! ja sobie nie życzę takich końcówek... chociaż całkiem podobna do mojej ^^ a właściwie to nie... a z reszta nieważne ! jeżeli będziesz tam tak dalej kończyć to ja ci na
OdpowiedzUsuńdeath-versus-love-drugi-tom dam taki epilog że będziesz jeszcze miesiąc opłakiwac śmierć Emily, chyba że dodasz jeszcze taką końcówkę przed epilogiem to ja dam taką końcówkę że aż ci się jelita zaczną z ciekawości skręcać,i nie dodam następnego... zginiesz bez wiedzy co było dalej... muahaha,i ma byc słodko że aż będziemy rzygać tęczą i rysować pacyfki i serduszka w zeszytach od matematyki!
(moje porównania mnie przerażają)
jestem tak padnięta że nie mam siły nawet skomentować... Powiem Ci tylko że bardzo mi się podoba ten rozdział i czekam na nn :) jestem w pewnym sensie z Ciebie dumna :D Od dłuższego czasu obserwuje Twoje poczynania w świecie blogowym i robisz cholernie duże postępy! *-* Twoje opowiadania z dnia na dzień są co raz bardziej perfekcyjne ;) XoXo
OdpowiedzUsuńwszystkoo cudne ! a ja dedyka nie dostanę ? też kocham ten blog ! :DD ; *** WerkQ
OdpowiedzUsuń