Epilog
Usadowiłam się wygodnie na wyznaczonym miejscu. Myślałam, że
zwariowałam, ale od czasu rozmowy z Nickiem wiedziałam, że powinnam wrócić.
Nawet jeżeli nie miałabym z nim być, to przecież przyjaciółmi mogliśmy zostać.
- Jak się czujesz? – zapytała Miley patrząc na mnie
zatroskanym wzrokiem, a ja posłałam jej miły uśmiech.
- Dobrze, ale…. Może to śmieszne, ale mam stracha –
zaśmiałam się, a ona zrobiła to samo co ja. Czułam przenikliwy ból brzucha, a w
mojej głowie krążyło tysiące dziwnych myśli. Ale przecież jak wyjeżdżałam
zapewniał mnie, że kocha. Więc czego się bać?
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – powiedziała z
pokrzepiającym uśmiechem, a ja wzięłam głęboki oddech.
- Proszę zapiąć pasy, zaraz startujemy – usłyszeliśmy z
głośników. Wszyscy wykonali polecenie. Po kilku minutach można było wyczuć, że
samolot zaczął startować. Wzięłam głęboki oddech i czekałam, aż uniesiemy się.
Wszyscy, nawet on czekali na nasz przyjazd. Prosiłam Selene by mu o tym nie
mówiła, ale ona zrobiła mi na przekór. Kiedy najgorsza część lotu ubiegła końca
oparłam głowę o ścianę i popatrzyłam w okno. Widok za nim był piękny, a także
sprzyjający do ciężkich przemyśleń. Przymknęłam powieki i nie wiedząc kiedy
zasnęłam.
***
W pewnym momencie coś wybrudziło mnie ze snu. Słyszałam
przeraźliwe piski pasażerów, a Miley patrzyła w moją stronę z przerażeniem.
- Co się dzieje? – zapytałam, a z jej oka wypłynęła
pojedyncza łza. Miała przerażenie w oczach, a ja coraz bardziej zaczynałam się
bać.
- Zginiemy – powiedziała jedynie, a ja spojrzałam na nią z
niedowierzaniem. Potem wszystko działo się tak szybko. Czuliśmy jak spadamy,
ale nic nie dało się zrobić. W pewnym momencie za oknem można było zauważyć jak
silnik samolotu zaczyna się palić. Potem pamiętałam jedynie olbrzymi huk, ogień
i ciemność.
***
- Chodźcie ! – usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk Seleny, albo
powiedzieć powinienem rozpaczliwy. Pobiegliśmy do salonu gdzie owa kobieta się
znajdowała. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, ona jedynie ręką wskazywała na
telewizor. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem to czego nigdy w życiu nie
chciałbym ujrzeć.
Samolot
lecący z Londynu do L.A rozbił się, nikt nie przeżył. Na pokładzie znajdowała
się słynna piosenkarka Demetria Lovato.
- To niemożliwe – szepnąłem kiwając głową w znak
zaprzeczenia. Po chwili na moim policzku wyczułem mokrą krople. Nie wiedziałem
co zrobić, w tym momencie chciałem umrzeć razem z nią. Na zawsze zniknąć z tego
niesprawiedliwego świata.
***
Otworzyłam jedną powiekę i ujrzałam, że jestem w jakimś
dziwnym świecie. Wszystko było białe, nawet moja sukienka. Obejrzałam się
dookoła, ale nikogo nie było.
- Witam Demi – powiedziała kobieta o czarnych włosach, która
właśnie wyszła z białej mgły.
- Gdzie ja jestem? – zapytałam jej, a ona uśmiechnęła się
lekko do mnie.
- Otwórz oczy i obudź się – powiedziała, a ja spojrzałam na
nią pytająco. W tym momencie kobieta zniknęła zostawiając mnie samą. W pewnym
momencie mój świat zniknął. Otworzyłam oczy i ujrzałam, że jestem w pokoju hotelowym z pamiętnikiem w ręce.
Przeczytałam ostatnie słowa.
„I tak
moje życie obróciło się o 180 stopni…”
Zamrugałam kilka razy oczami w celu przyswojenia sobie co
miało miejsce w moim dziwnym śnie. Był on tak bardzo realistyczny. Czułam
wszystko tak jakby było prawdziwe. W tym
momencie przypomniałam sobie o Adamie, miałam mu powiedzieć co wybieram. Czy
pojechać z nim? Ale przecież… on jest chory. Po chwili tak samo jak w moim śnie
do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam je, a moim oczą ukazał się Nick.
- I jak wiesz co wybierasz? – zapytał, a ja zaniemówiłam.
Zupełnie jak w śnie. Wszystko tak jakbym dostała lekcje życia, jak może skończyć
się ono gdy tylko wyjdę z Adamem.
- Wiem – powiedziałam, a on spojrzał na mnie pytająco,
wiedziałam, że muszę zacząć żyć właściwie. Wybrać tak bym żyła szczęśliwie, a
jednocześnie by on nie został skrzywdzony. – Nick, przepraszam ale ja
chciałabym zostać przez chwilę sama.
- Rozumiem – odrzekł wyrozumiałym tonem i zaczął wycofywać
się z mojego pokoju. Kidy drzwi mojego pokoju zamknęły się, oparłam się o
ścianę i lekko westchnęłam.
Dwa tygodnie później….
Wszystko było jak w śnie, Joe chodził jakiś naburmuszony na
mnie, a ja uznałam, że nie mam po co silić się na jakąkolwiek wymianę zdań. On
od zawsze był i będzie uparty, nawet kiedy usiłowałabym wytłumaczyć mu, że
wybrałam zostanie on nie chce słuchać.
Siedziałam na kanapie w moim salonie i czekałam na telefon
od Adama. W pewnym momencie mój aparat zaczął drżeć, a ja z podenerwowaniem
odebrałam połączenie.
- Tak słucham – powiedziałam do słuchawki.
- Wybrałaś? – zapytał z nadzieją Adam, a ja westchnęłam.
- Tak, Adam chciałabym się spotkać – powiedziałam ze
zdecydowaniem stając obok okna.
- Dobrze, spotkajmy się nad fontanną w parku za 15 minut –
powiedział, a ja przystałam na tą propozycje, czym prędzej udałam się w
wyznaczone miejsce i czekałam na chłopaka.
- Hej – usłyszałam jego niepewny głos, wyczułam nim smutek którego w śnie nie umiałam wyczuć.
- Hej – powiedziałam z lekkim uśmiechem, ale kiedy
odwróciłam się do niego, na jego twarzy zobaczyłam nadzieję, to dało mi
wątpliwości, ale jednak pozostałam przy swoim.
- I jak? – zapytał, a jego oczy wierciły we mnie dziurę.
Chciałabym żeby wszystko było dobrze, żeby nie był chory. Ale tak się nie da.
- Adam ja znam prawdę – powiedziałam, a on spojrzał na mnie
z zaskoczeniem w źrenicach – Wiem, że jesteś chory, ale nie możesz się poddać.
Musisz walczyć. – powiedziałam patrząc na niego, a on westchnął lekko.
- Demi, zrozum, nie ma dla mnie szans – powiedział, a ja
pokiwałam przecząco głową.
- Nie masz racji, musisz walczyć – powiedziałam – dla mnie –
spojrzałam mu w oczy, a on uśmiechnął się. – Zawsze będziesz moim przyjacielem,
pamiętaj.
- Ty dla mnie też – powiedział tuląc mnie do siebie – teraz leć
po szczęście.
Uśmiechnęłam się i zostawiłam przyjaciela samego,
wiedziałam, ze to dla niego równie trudne jak i dla mnie. Nie chciałam by
odchodził, nikt nie chciał śmierci bliskiej osoby. Przecież kto by tego chciał?
Kto chciałby czuć ten ból i tęsknotę które powodują wracające wspomnienia.
Szłam dalej, a kiedy doszłam prawie do wyjścia z parku odwróciłam się i
spojrzałam do tyły na Adama. Zobaczyłam, ze się do mnie uśmiecha. Kiedy
chciałam odwrócić głowę poczułam, że na kogoś wpadam. Odwróciłam głowę i
ujrzałam Joe’go. Wtedy już wiedziałam, że zaczyna się nowy rozdział w moim
życiu.
***
Napisałam!! Jej. Powiem szczerze, że po prostu traciłam zapał w tym opowiadaniu więc dlatego postanowiłam napisać tak szybko epilog, bo jak planowałam to była dłuższa fabuła, ale okej jest. Proszę o komy !! Jest odblokowane dla Anonimów. Nawet nie podoba mi się możecie pisać
Rozdział jest Cudowny <3 ! Tylko szkoda że napisałaś tak prędko epilog ...
OdpowiedzUsuńŚliczny epilog tylko szkoda że tak szybko :( ale czekamy na kolejne rozdziały na innych blogach :D
OdpowiedzUsuńJeju! Znów mnie przestraszyłaś! Myślałam, że ona min żyje! To by było straszne! Mam nadzieję, że tu wrócisz i coś jeszcze napiszesz...
OdpowiedzUsuńCzekam... :*
Selcia<3
O matko. Epilog genialny. (widzisz? nie pomyliłam się i ne napisałam prolog. :P) Naprawde fajne, tylko szkoda, że tak szybko skończyłąś tego bloga. No ale cóż, czekam na następne rozdziały na innych. :D
OdpowiedzUsuńej ja już nie mam co pisać bo te wyżej wszystko napisały, no cóż nie pozostało nic innego jak czekac na III tom
OdpowiedzUsuńŚwietny i masz szczęście że takie jest zakończenie !!:P
OdpowiedzUsuń