Rozdział 3


                               Rozdział 3

Otworzyłam przymknięte powieki, płakałam, ale przecież moje życie miało być teraz takie proste. Było wręcz przeciwnie. Wszystko legło w gruzach. Ja zostałam sama. Nie miałam do czego wracać, ani nie miałam po co zostawać. On, ten który miał pomóc mi odbudować zamknął kolejny rozdział mego życia. Rozdział który miał przynieść mi same korzyści. Miał zmienić moje życie. Zmienić je, usunąć cierpienia.

Kolejny oddech, kolejna łza. Znowu czuła tą pustkę. Znów. Kolejny raz cierpiałam. Straciłam kogoś kogo kochałam. Adam przegrał. Przegrała również jego miłość. Nie zdołała pokonać śmierci. Tak samo jak ona, jego ciało dało się złapać w szpony śmierci. Ja także przegrałam. Szansę na nowe życie. Znowu rozdział który miał przynieść same korzyści został napisany nie tym piórem.  Ale przecież czytałam napis na nim. Widniało : Szczęście. Nie: Cierpienie.

- Najlepiej jakbyś wróciła do USA – podpowiedziała Miley. Ian pokiwał twierdząco głową. – Adam odszedł, a ty nie możesz cierpieć. Musisz zapomnieć.
- Nie rozumiecie – powiedziałam i spojrzałam na nich. Przymknęłam powieki, a spod jednej wypłynęła łza. Otworzyłam oczy i przełknęłam ślinę. – Ja uciekłam z USA, ponieważ tam cierpiałam. Cały czas. Niemiłosiernie – powiedziałam, a mój mózg przywołał znów obrazy przeszłości. Załkałam i spuściłam głowę. – Nie mogę tam wrócić. – szepnęłam i spojrzałam na okno.
- Chodzi ci o to? – zapytała podgłaszniając telewizor, który jak zwykle był włączony, ale ściszony. To był zwyczaj Adama. Zawsze zostawiał włączony telewizor. Spojrzałam na ekran. Ujrzałam Joe. Znów to samo, te samo zdarzenie co wtedy w klinice. Różniły się tylko jego oczy. Wtedy widziałam w nich szczęście. I to mnie bolało, że to nie ja byłam jego powodem. Teraz byłam powodem tego co miał w oczach, a chodziło mi o smutek. Jego oczy były puste. Smutne. Przepełnione żalem. Ale na jego twarzy widniał uśmiech. Pozornie szczery. Pozornie. Ja ujrzałam że był udawany.

- Joe Jonas i Ashley Greene, ślub już za miesiąc – powiedział prezenter, a on znów wymusił uśmiech.
- Witaj Joe – powiedział dziennikarz.
- Witam – powiedział i znów ten uśmiech, znów moje serce zaczęło wołać z tęsknoty. Znów czułam się winna.
- Jak tam miesiąc przed ślubem? – zapytał go, a Joe westchnął znów z tym samym uśmiechem, miałam ochotę płakać i to robiłam. Znów był powodem moich cierpień.
- Cudownie, już nie mogę się doczekać – powiedział do dziennikarza, który zaraz po rozmowie podziękował za wywiad.

- Kochasz go dalej? – zapytała Miley, a ja spojrzałam na nią. Miałam ochotę polecieć do USA, powiedzieć mu jak bardzo go kocham, ale nie potrafiłam.
- I to cholernie – powiedziałam i załkałam.
- Więc jedziemy do L.A – powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem. Ona uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na Iana. – Ja już straciłam ukochanego, Liama i tobie nie pozwolę zaprzepaścić szansy na miłość – powiedziała, a ja wystałam, chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam.  Odwróciłam się i poszłam ku pokojowi. Wbiegłam po schodach i usiadłam obok łóżka, opierając się o nie plecami. Zakrywałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
To była nanosekunda, a ja złapałam za słuchawkę i wybrałam numer nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż odbierze.

- Tak słucham? – usłyszałam jej głos, mojej przyjaciółki. Znowu. Jej roześmiany ton głosu zmienił się w bardzo poważny. Cierpiała. Ale dlaczego? Czyżby coś nietakt? Z nią i Nickiem?
- Selena? To ja Demi – powiedziałam, a po drugiej stronie słyszałam jak wstrzymała oddech. Uśmiechnęłam się, ale po chwili na mojej twarzy pojawił się grymas. Czemu dzwoniłam? Po co?
- Demi? – powiedziała cicho – Tęskniłam – powiedziała – Tak dano nie dzwoniłaś, bałam się że zrywasz ze mną kontakt – powiedziała, a ja spuściłam wzrok.
- Miałam taki zamiar – powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam ciche „ach” – ale stwierdziłam że to błąd, Adam umarł – chciałam kontynuować, ale ona  mi przerwała.
- Jak to?! – zapytała nagle, a ja przełknęłam ślinę. Nie chciałam o tym mówić, w pewnej chwili po drugiej stronie usłyszałam jego głos, najwyraźniej wszedł do pokoju. Słyszałam niewyraźnie, ale wiedziałam co mówić.
- Hej Sel – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko, znów usłyszałam jego ciepły, chrapliwy głos który miło drażnił moje bębenki. Miałam ochotę tam pojechać, przeprosić za to jak postąpiłam. Powiedzieć że damy radę.
- Hej – powiedziała, a ja się otrząsnęłam.
- Przepraszam, ja kończę, niedługo się odezwę  - powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam, „okej pa”. Wiedziała że nie chciałam słyszeć jego głosu, ale tak naprawdę to nie prawda.

                                                                   ***

- Okej pa – powiedziała do telefonu Selena, chciałem z nią pogadać o tym co miało miejsce wczorajszego poranka. Nick był idiom, a Selena była naprawdę świetną kobietą.
- Z kim rozmawiałaś? – zapytałem podchodząc do okna, zapytałem z czystej ciekawości. Nie miałem żadnych podejrzeń co do nadawcy połączenia.
- Z Demi – powiedziała po chwili ciszy, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Sel  mówiła mi niedawno o tym że Demi nie pisze do niej od dłuższego czasu. Że nie mają kontaktu.
- I co tam mówiła? – zapytałem, nie wiedziałem co powiedzieć, sam chciałbym znów usłyszeć jej aksamitny głos, znów. Ale najbardziej by była tu, przy mnie. Żeby to ona była na miejscu Ashley.
- Tylko że…. – zacięła się i spojrzała na mnie – Adam zmarł. – na tę widomość, nie wiedziałem jak zareagować. Miałem ochotę jednocześnie się cieszyć, ale także współczułem Demi.
- Ale jak? – zapytałem, a ona pokiwała głową w znak że nie wie. Nie mogłem dalej uwierzyć w jej słowa. Czyli jest szansa że Demi wróci? W pamiętniku jasno napisała że kocha Adama, ale tylko jak przyjaciela, że może dać jej normalne życie, ale co jeśli nie jest w stanie jej go dać?
- Dalej ją kochasz? – zapytała mnie, a ja spojrzałem ślepo w okno.
- I to jak – szepnąłem, wiedziałem że ją kocham, ale kochałem  w pewnym sensie również Ashley, nie chciałem jej zostawiać, nie chciałem łamać jej serca. Ale co jeśli będę musiał?

                                                         ***

Pakowałam swoje rzeczy, Miley jest nieugięta, powiedziała że nie da mi cierpieć i tyle, że muszę wałczyć o miłość. Usłyszałam odgłos mojej komórki, która znów jak zwykłe przerwała mi czynności. Złapałam za aparat i odebrałam.
- Tak słucham – powiedziałam, a nadawca się nie odzywał, ale po chwili usłyszałam głośne przełykanie śliny.
- Demi? – usłyszałam ten głos, znów, to był on…

                                                      ***
Rozdział jest taką niespodzianką dla Girl ( Ewy ), lubi ona ten blog i tak naprawdę piszę go tylko dla niej dalej. Rozdział jej dedykuję, ,myślę że sie spodobał. Zapraszam na mój twitcam jutro około 19. Przepraszam za tą końcówkę. 

Rozdział 2


                                                Rozdział 2

Podeszłam do okna, a spod moich powiek wydobyły się łzy. Cierpiałam. A przecież miałam przestać cierpieć. Jak widać to nie takie proste. Podniosłam rękę do góry i otarłam policzek po którym zaczęła spływać łza.
- Coś ty ze mną zrobił? – zadałam sobie retoryczne pytanie. – Czemu zawsze gdy wszystko może już się udawać muszę właśnie przez ciebie cierpieć? Czemu to takie trudne? – życia było nie sprawiedliwe w stosunku do mnie. Zadawało mi ciosy nie dając mi żadnej tarczy na uchronienie się od nich. Mogłam jedynie mieć nadzieje że przestanie.
- Czemu muszę cię kochać? – zapytałam sama siebie. Przymknęłam powieki i pociągnęłam nosem. Otarłam łzy i podeszłam do lustra. Na szczęście się nie rozmazałam, ale moje oczy były czerwone. Nie mogłam tak pokazać się Adamowi. Robił dla mnie tak wiele. Chciałam by choć on poczuł się szczęśliwy.
Poczekałam aż moje oczy wrócą do normalnego stanu, a kiedy w końcu to zrobiły zeszłam na parter domu. Rozejrzałam się dookoła, ale nie zastałam Adama. Wyszłam przed dom gdzie zastałam go rozmawiającego wraz z jakimś brunetem.
- O wilku mowa – powiedział z uśmiechem na twarzy wskazując na mnie rękoma.
- Nagadywaliście na mnie? Nieładnie – powiedziałam żartobliwie, a oni przybrali miny niewiniątek.
- Nie, tylko twoje imię często pojawiało się w czasie rozmowy – powiedział, a ja wywróciłam oczami. – A Demi to Ian, mój kolega. Ian to Demi. – przedstawił nas sobie.
- Miło mi cię poznać Demi – powiedział mężczyzna ściskając moją rękę i uśmiechnął się.
- Mi ciebie też – powiedziałam odwzajemniając gest. Wydawał się miły, ale jak to mówią nie wolno oceniać książki po okładce.
- Jestem waszym sąsiadem – wyjaśnił. Czyli stąd się znali. Poznałam już praktycznie każdego sąsiada. Miley mieszka obok, a Ian z drugiej strony. – Mieszkam z dziewczyną. Niną.
- Bardzo chętnie ją poznam – powiedziałam patrząc z uśmiechem na bruneta.
- Zorganizujemy jakiś obita czy coś w tym stylu i zapoznamy się, ty zadzwonisz po Miley i będzie gites – powiedział Adam, przyznam pomysł mi się spodobał. Taki sąsiedzki obiadek.
- Dobry pomysł – powiedziałam i przepraszając odeszłam od dwójki. Weszłam do domu i złapałam za słuchawkę telefonu. Obiecałam Zaynowi że będę dzwoniła.
- Demi myślałem że już nie zadzwonisz – usłyszałam aksamitny głos mojego brata. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Nie bój się nie zapomnę o tobie tak łatwo – powiedziałam, a po drugiej stronie słyszałam cichy chichot. – Bardzo śmieszne.
- Nie wiesz nawet jak bardzo – powiedział, a ja wywróciłam oczami. Lubiliśmy się tak drażnić przez telefon. To było dla nas normalne. Jak chyba dla większości rodzeństwa. Nie tylko amerykańskich. – Jak tam ci się podoba Anglia? – zapytał.
- Jest piękna – powiedziałam – Ale to nie takie coś jak nasze Los Angeles. Tęsknie za moim miastem, za wami. – powiedziałam zgodnie z prawdą, nie wiedziałam kiedy podjęłam decyzję, że to będzie aż tak trudne, ale widocznie tak musi być.
- To wróć – powiedział, a ja spuściłam wzrok. Wiedział dobrze że nie mogłam. Nie mogłam oraz nie chciałam. Czułam że tu będzie mi o wiele lepiej, ale no cóż może się mylę. Pożyjemy zobaczymy.
- Wiesz dobrze że to nie takie proste – powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam westchniecie. – Nie chcę cierpieć.
- Wiem, ale jestem twoim bratem. Wszystkim nam ciebie brakuje. – powiedział – a najbardziej Joe – na te słowa nie wiedziałam co powiedzieć. Czy to możliwe? Mówił mi prawdę na lotnisku? Naprawdę kocha? Ale nawet jeśli to podjęłam decyzję. To koniec. Nie ma już nas.
- Nie wspominaj o nim, to zakończony rozdział – powiedziałam zaciskając usta w cienką linię.
- Wmawiaj sobie – usłyszałam. Nie podobała mi się ta rozmowa. Nie chciałam prowadzić takich kontrowersji. – Przepraszam, ale muszę kończyć.
- Pa – powiedziałam i rozłączyłam się odkładając słuchawkę na miejsce. Oparłam się o ścianę i wzięłam głęboki oddech. Samo jego imię sprawiało mi cierpienie. Tęskniłam i to cholernie. A najgorsze było to że z każdą sekundą bardziej go kochałam. A przecież chciałam na odwrót. Usłyszałam ze ktoś łapie za klamkę więc podniosłam się, odsuwając od ściany.
- Miły ten Ian – powiedział mój narzeczony wchodząc do pokoju. Posłałam mu uśmiech, a on odwzajemnił gest. W pewnym momencie stało się coś dziwnego. Adam tak po prostu stał się blady i upadł. Zaczęłam panikować, ale zachowałam trochę zdrowego rozsądku. Złapałam za słuchawkę i wybrałam numer pogotowia.
Po kilkunastu minutach sanitariusze wynosili Adama do karetki, a moje serce biło z niewyobrażalnie dużą szybkością. Nie wiedziałam co mu jest. Tak po prostu zemdlał. Ale czemu tak gwałtownie.
Stałam na korytarzu szpitala i czekałam na informacje. Cała się trzęsłam ze strachu.
- Pani Lovato? – zapytała mnie kobieta w biały fartuchu. Od razu zauważyłam że to lekarz.
- Tak? – zapytała podchodząc do niej.
- Nie mam dobrej wiadomości, pani narzeczony jest chory. Ma nowotwór. Umiera – powiedziała, a jej słowa krążyły mi po głowie. Zrozumiałam dlaczego ten wyjazd był aż tak pilny. Chciał odpocząć od kariery. Być ze mną w ostatnich dniach. Chciał bym mu pomogła. Usiadłam na krześle zakrywając twarz w dłoniach. A przecież miałam przestać cierpieć. Miałam być z nim szczęśliwa. Na zawsze.
- Jak chce to może pani do niego wejść – powiedziała do mnie lekarka. Wstałam z krzesła i z przestrachem poszłam do pokoju gdzie znajdował się Adam. Bałam się widoku jaki mógł mnie tam zastać. Po kilku sekundach zobaczyłam go. Był tam. Cały blady. Podłączony do aparatury. Z moich oczu mimowolnie wyleciały łzy.
- Przepraszam – powiedział słabo. Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń.
- Nie masz za co – powiedziałam. Nie miałam do niego żalu, wiedziałam że wiedział o tym że jest chory. Po prostu mnie kocha i chce bym w ostatnich chwilach była z nim.
- Mam, kazałem ci przejechać cały kawał świata tylko dla tego że jestem chory. Kazałem ci dokonać wyboru. Ja kontra twój brat, przyjaciele i Joe. – powiedział,  a ja spuściłam wzrok.
- Nie. To był mój wybór dlatego że cię kocham. – nie wiem czy nie skłamałam, kochałam go. Ale nie tak samo jak Joe. Bardziej jak brata. Przyjaciela. Ale nie chciałam go krzywdzić. Nie teraz. Przecież on umiera, ma prawo być szczęśliwy.
- Wiesz że nie ma dla mnie ratunku? – powiedział, a z moich oczu wyleciały łzy.
- Nie mów tak. Musisz walczyć. Nie poddawaj się, wierzę w ciebie – powiedziałam i przybliżyłam się do niego całując go lekko w usta. 
                                                                  ***
Napisałam. Zmieniłam troszkę narrację, nie potrafię pisac w narracji trzecioosobowej. Tak więc proszę o komentarze. 
Do napisania. 

Rozdział 1


                                                   Rozdział 1

Siedziała w samolocie z głową opartą tak że mogła patrzeć w okno. Patrzyła na puchate obłoki, a z jej oczy wydobywały się łzy. Cierpiała, ale w głębi serca wiedziała że robi dobrze, że jej ucieczka oznacza koniec cierpień. Jej telefon kolejny raz tego dnia zaczął wibrować. Wyjęła go z torby i spojrzała na wyświetlacz. Selena. Nie zrobiła nic aż telefon przestał się odzywać. Gdy wibracje ustały zdjęła klapkę i wyjęła kartę sim. Wsadziła ją pomiędzy papierki i czekała aż stewardessa nie przyjdzie i zbierze papiery. Chciała uciec od wszystkiego, nie tylko od Joe, ale od całego tamtego życia. Zaczynała nowe, nowy rozdział w swoim życiu.
- Hej wszystko dobrze? – zapytała nieznajoma dziewczyna zajmując miejsce obok Demi. Szatynka przyjrzała się nieznajomej, miała długie brązowe włosy i niebieskie oczy, które pod tym światłem wydawały się szare.
- Cześć, tak to nic ważnego – zapewniła ją szatynka, ale nieznajoma nie uwierzyła jej, usadowiła się wygodnie i spojrzała ze smutnym uśmiechem na nią.
- Jestem Miley – powiedziała wystawiając rękę do Demi. Szatynka uśmiechnęła się i uścisnęła jej dłoń.
- A ja mam na imię Demi – powiedziała ocierając swoje mokre policzki.
- Niech zgadnę. Problem z chłopakiem? – zapytała Miley, a szatynka spojrzała na nią ze smutnym uśmiechem.
- Po prostu postanowiłam zacząć nowy rozdział, zakańczając tamten. Zapominając o przeszłości – wytłumaczyła Demi. – Mam dość Los Angeles i wszystkiego związanego z nim, oraz wszystkich cierpień.
- Rozumiem cię Demi, ja także uciekam od zgiełku miasta, L.A nie kojarzy mi się z nim czym dobrym. – powiedziała posyłając jej pokrzepiający uśmiech.
- Widocznie to nie takie miasto aniołów jak je nazywają – powiedziała Demi spoglądając za okno. Widok był piękny, ale dla kogoś kto miał lęk wysokości takie spojrzenie za nie mogło się źle skończyć.
- Widocznie masz rację – powiedziała tępo patrząc przed siebie.

                                                                  ***
Ona była gdzieś daleko w drodze do swojego narzeczonego, a on.. Czytał jej pamiętnik, zastanawiając się jak mógł dać jej odejść, jak mógł popełnić tak wielki błąd? Po tym co przeczytał w tym zeszycie widział jak bardzo go kochała, ile przeżyła, jak bardzo go potrzebowała. Jak bardzo go znienawidziła… kiedy odszedł do innej, jak bardzo bolało ją gdy przyprowadzał kolejną dziewczynę. Ona cierpiała, a on nie miał o niczym pojęcia. Bo skąd miał wiedzieć?
Odłożył pamiętnik na swoją klatkę piersiową i spojrzał na sufit, przymknął oczy, a z pod powiek wydobyły się łzy. Cierpiał i to bardzo, jego serce miało wielką jedną ranę przedzielające je na pół. Gdyby ona wiedziała jak bardzo ją kochał. Ale było już za późno, nie było jej nigdzie, odjechała znajdując szczęście u kogoś innego kogoś kto mógł zapewnić jej szczęście.
Kolejny raz tego dnia złapał za telefon komórkowy, kolejny raz tego dnia wybrał jej numer, kolejny raz tego dnia nie odebrała. Ale tym razem telefon nie wydał żadnego sygnału.

- Jonas coś ty narobił?!- znów usłyszał krzyki Seleny, była na niego zła, dobrze wiedziała że przez niego jej najlepsza przyjaciółka wyjechała, zrywając z nią kontakt.
- Zostawcie mnie w spokoju! – jego rozmowa z innymi od czasu wyjazdu właśnie tak wyglądała, siedział w swoim pokoju wczytując się w rozmyślenia Demi, a jego bliscy jedynie oskarżali go o jej wyjazd. Tak naprawdę mieli rację. Ale myślał że chociaż oni podtrzymają go na duchu w tych dniach, pomogą mu.
                                                        ***
Samolot wylądował, a ona wzrokiem wyszukiwała Adama. Kiedy go dostrzegła uśmiechnęła się smutno i podbiegła do niego z walizkami w rękach. Wypuściła je i wskoczyła mu w ramiona. W nich poczuła się bezpiecznie. Czuła coś do Adama, ale go nie kochała, to była miłość bardziej jak do brata niż jak do mężczyzny.
- Tęskniłem – szepnął jej do ucha i pocałował w jego płatek.
- Ja też – powiedziała przymykając oczy, z jej oczu wyleciały łzy, ale szybko je otarła. Nie chciała pokazać mu że cierpi, nie chciała by to co miało miejsce w czasie trasy wyszło na jaw, chciała by tamten rozdział został zamknięty.
- Kochanie wiem że postawiłem cię przed trudnym wyborem – powiedział chłopak kiedy się od siebie oderwali.
- Nie mam ci tego za złe, może to nawet lepiej zapomnieć o tym co było, a zacząć nowe? – powiedziała z uśmiechem patrząc na Adama.
- Kocham cię – powiedział znów przytulając ją do siebie, Demi cicho przełknęła ślinę, a w jej gardle pojawiła się wielka kula, nie chciała kłamać, ale nie miała wyboru.
- Ja ciebie też – powiedziała przymykając oczy. Czuła jak jego serce biło, przyśpieszone tępo dawało o sobie znać. Usłyszała jak ktoś wymawia jej imię, obejrzała się za siebie i dostrzegła Miley. Oderwała się od chłopaka i odwróciła do nowo poznanej.
- Wiesz Demi nie chcę by nasza znajomość skończyła się na durnej rozmowie w samolocie – powiedziała dziewczyna, a szatynka uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Ja także – powiedziała i zapisała na kartce ich adres. – Oto mój adres, wczoraj zgubiłam kartę sim więc telefon podam ci jak tylko kupię nową. – skłamała.
- Dobrze – powiedziała Miley spoglądając na kartkę – O mieszkamy po sąsiedzku, jak się fajnie złożyło.
- Naprawdę? – zapytałam.
- Tak, dziwne że się jeszcze nie spotkaliśmy – dziewczyna skierowała słowa do bruneta. Chłopak posłał jej uśmiech i wziął głęboki wdech, z niewiadomych przyczyn oddychał tak jakby sprawiało mi to większą trudność.
- Pewnie dlatego że dopiero tam się wprowadziłem – wytłumaczył,  a dziewczyna posłała mu miły uśmiech. Demi nie interesowała ich rozmowa, bardziej była ciekawa co tam u Seleny, u jej brata, u chłopaków… u niego. Co czuje po przeczytaniu pamiętnika?
- Demi kotku słuchasz nas? – zapytał jej narzeczony wybudzając ją z rozmyśleń.
- Nie, przepraszam, zamyśliłam się – wytłumaczyła dziewczyna i złapała za rączkę jednej z walizek. – Idziemy? – zapytała towarzyszy.
- Idziemy – powiedział z uśmiechem Adam. Wiedział że nie łatwo jej było wyjechać, ale dla niego było to bardzo istotne, ona była jego najważniejszą w życiu, życiu które nie trwa za długo i ma się jedno. Przyglądał jej się i podążał za jej kruchą sylwetką. Dziewczyna po chwili odwróciła się czując jego wzrok na swoich plecach i uśmiechając się złapała za jego dłoń, dość zimną dłoń i pociągnęła w stronę parkingu. Dla niej miał być to koniec cierpień, a dla niego ostatnie chwile życia, życia wraz z nią, kobietą jego marzeń.
                                                                            ***
Napisałam, rozdział dedykuję Girls, jednej z członkiń mojego ukochanego Riddle, która prawdę mówiąc zmusiła mnie do napisania tego roz. 

Prolog


                                Prolog

Tak więc zastanawiasz się po co dałam ci ten oto zeszyt. Jest on dla mnie ważny, tak samo jak ty. Po jego przeczytaniu poznasz moje życie, co czułam, jak cierpiałam, ale także jak kochałam. W szczególności… ciebie. Poznasz moje życie od A do Z. Ale po jego przeczytaniu nie zastaniesz mnie, wyjechałam, miałam dość tego życia, chce w końcu  żyć i czuć się kochaną. Jedyne co mogę teraz powiedzieć to.. Przepraszam.

Żegnaj

Twoja na zawsze Demi.

Kocham cię…. Zawsze i wszędzie.

Teks, ale także ślady łez, widać było że wszystko przemyślała dokładnie. Cierpiała, ale chciała być kochaną, czego on niestety nie mógł jej zapewnić. Ona gdzieś daleko, poza granicami, a on tu z tylko tym małym zeszycikiem w ręce, żyli dalej, oddzielnie, ale razem, zawszę, ale nigdy. 
                                                               ***
Prolog dedykuję mojej Ewię która zmusiła mnie do napisania. Będę pisała jak tylko często mogę, ale nie będę pisała z tej samej perspektywy co wcześniej. 

Powiadomienie


                    Powiadomienie

Z powodu nadchodzącego roku szkolnego rozdziały nie będą tak często dodawane. Jestem w 2 gimnazjum, dali nam nowych nauczycieli, więc… Postaram się dodawać tak często jak mogę. Ale 2 tom tego opowiadania pojawi się jak zakończę któreś z tych.
Do napisania