Epilog


                              Epilog

                                           Posłuchaj!!:Big Time Rush
Wyszłam z autobusu, właśnie zakończyła się trasa. Od czasu kiedy Adam złożył mi te ultimatum, rozmyślałam tylko. I wybrałam, może i złą, ale dla mnie, myślę że to będzie najlepsze rozwiązanie. Od czasu tamtej nocy z Joe, nie odezwaliśmy się do siebie, ale myślę że to moja wina, to ja gdy on tylko podszedł uciekałam. Bałam się tej rozmowy, bałam się co mu powiem.
                                                             ***
Wysiadłem z autobusu i wszedłem do domu, rzuciłem torbę w byle jakie miejsce i usiadłem na moim fotelu zakrywając twarz w dłonie, przeklinając pod nosem. Byłem idiotą, co ja sobie myślałem? Że zostawi go i przybiegnie do mnie? Czemu tak późno się opamiętałem i stwierdziłem że ją nadal kocham? Czemu?
Ciekawiło mnie tylko jaką decyzje podjęła. Czy wybrała jego? Czy może jednak zostanie? Zaśmiałem się pod nosem i wstałem gwałtownie zwalając przy okazji, jednym ruchem lampę która stała obok fotelu. Musiałem jakoś wyładować moje emocje.
                                                         ***
Następny dzień…
Złapałam moją torbę i schowałam do niej resztę rzeczy. Tak, wybrałam że wyjdę za Adama, zostawiając tu wszystko, cierpienia, karierę i przyjaciół. Podeszłam do komody wyjmując z niej ostatnią bluzkę, ale na meblu zauważyłam mój pamiętnik. Do mojej głowy wpadł dość dziwny pomysł. Wyrwałam ostatnią stronę pamiętnika i napisałam coś na niej, wsadzając ją potem na sam początek pamiętnika. Zapięłam go i złapałam pod rękę.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, spojrzałam na nie zdziwiona. Odłożyłam pamiętnik na stolik i podeszłam do drzwi otwierając je.
- Selena – powiedziałam posyłając jej uśmiech. A ona spojrzała na rzeczy za moimi plecami.
- Nie, chyba nie wyjedziesz, nie wybrałaś pierwszej opcji – powiedziała mijając mnie w przejściu.
- Przepraszam, muszę – powiedziałam – przemyślałam to bardzo dokładnie, myślę że Adam da mi odrobinę szczęścia.
- Chyba nie zerwiesz ze mną kontaku – powiedziała, a ja spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Zwariowałaś? – powiedziałam – mamy jeszcze E-meile, telefony, możemy do sienie przyjeżdżać – powiedziałam, ale ona spuściłam głowę.
- To nie to samo Dems – powiedziała, a ja pokiwałam smutno głowę.
- Przekażesz to Joe? – powiedziałam podając jej mój pamiętnik, a ona spojrzała na mnie pytająco.
                                                  ***
Siedziałem przed telewizorem, jak zwykle Ashley nie ma, nagrywa jakiś film. Oglądałem tak, aż dzwonek telefonu mi nie przerwał.
- Tak słucham? –powiedziałem, nie spoglądając na numer.
- Demi wyjeżdża – usłyszałem głos Nicka, wstałem gwałtownie.
- Co?! – krzyknąłem.
- Jeżeli nie chcesz jej stracić, to zatrzymaj ją, właśnie wyrusza na samolot – powiedział, a ja czym prędzej rozłączyłem się i wybiegłem z domu, nie zamykając go. Nie wiem ile jechałem, wiem tylko że musiałem ja zatrzymać.
                                                 ***
- Samolot do Londynu wylatuje za 20 minut, pasażerów zapraszamy do wyjścia numer 4 – usłyszałam głos z megafonu. Wstałam i złapałam za moją torebkę podręczną.
- Demi ! – usłyszałam znany mi głos.
- Joe? – zapytałam odwarając się, zobaczyłam go zdyszanego, przyjechał, chciał mnie zatrzymać.
- Nie możesz wyjechać – powiedział podchodząc do mnie.
- Ale ja muszę Joe, nie chce ciągle cierpieć –powiedziałam patrząc mu w oczy odwróciłam się i poszłam dalej.
- Kocham cię – powiedział, a ja odwróciłam się spoglądając na niego zdziwiona.
- Ale jak? – zapytałam.
- Nigdy nasza noc nie była dla mnie błędem trzymając cię w dłoniach, czułem jakbym trzymał w nich cały świat – powiedział, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Ja też cię kocham – powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, zaczął do mnie podchodzić, ale ja się cofnęłam – Ale muszę wyjechać, przepraszam.
Odwróciłam się i poszłam dalej, spojrzałam do tyłu płakałam, tak samo jak i on nie oszczędzałam sobie łez. Odwróciłam się i nie spoglądając już do tyłu poszłam dalej, cierpiałam i to bardzo, ale miałam nadzieje że przy Adamie zapomnę.            
                                                                   ***
Wszedłem do domu, miałem ochotę wszystko rozwalić, zakończyć te moje życie, które bez niej straciło sens. Wybrała bo, łamiąc mi serce, tak samo jak ja jej w 2010 roku. Usiadłem na tym samym fotelu co rano i zakryłem twarz w dłonie. Nie obchodziło mnie że w każdej chwili Ashley może mnie tak zastać. Nic nie było już ważne. Usłyszałem dzwonek do drzwi i ociągając się podszedłem do nich i otworzyłem je.
- Hej – powiedziałem do Seleny, a ona posłała mi smutny uśmiech.
- Hej, mam coś dla ciebie – powiedziała, a ja spojrzałem na nią pytająco.
- To od Demi – powiedziała podając mi coś w stylu notatnika, wziąłem go do dłoni i spojrzałem na nią pytająco – to jej pamiętnik. Ja już idę, pa.
- Cześć – powiedziałem, zamykając drzwi. Podszedłem do fotela i usadowiłem się na nim wygodnie. Otworzyłem pamiętnik, a z jego wnętrza wypadła kartka, podniosłem ją i przeczytałem to co na niej widniało.
Look as live, loved and hated.
***
Tak więc epilog, smutno mi, to opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne, dedykuje je moim zmarłym w tym roku bliskim. Moim obu dziadkom i wujkowi. Brakuje mi ich.
Dziękuje :
Mrs_Lovatis, Lilka, Nila, Ewa i Nisia czyli moje Riddle , Shadow, Myslef, i wszystkim co czytali. Kocham was, a teraz chce mi się płakać. Ale niedlugo pojawi się tu post z niespodzianką. J Do napisania. 

Rozdział 9



                                Rozdział 9

                                                                 Posłuchaj: Down
Otworzyłam oczy i usiłowałam sobie przypomnieć to co działo się wczorajszej nocy, ale ból głowy mi tego nie ułatwiał. Po chwili w mojej głowie pojawiały się urywki wczorajszej nocy. Moje oczy stały się jak pięciozłotówki, kiedy przypomniałam sobie co wczoraj zaszło pomiędzy mną i Joe. Czy to możliwe? Czy to naprawdę możliwe, bym ja i on…? Przeniosłam się do pozycji siedzącej i zakryłam twarz dłońmi. Nie było go przy mnie, uciekł.
Dopiero teraz dostrzegłam że jestem cała golusieńka, zakryłam się pościelą i łapiąc za sukienkę oraz bieliznę wbiegłam do łazienki. Po odzianiu na siebie sukienki przejrzałam się w lustrze, a czując że moje gardło, mówiąc w przenośni płonie, nabrałam wody na moją dłoń i wypiłam ją zaspokajać pragnienie. Nabrałam jeszcze raz wody i ochlapałam nią twarz.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu i wyszłam z łazienki biorąc go do ręki, widząc na wyświetlaczu Adam, spanikowałam. Nie miałam zamiaru odbierać, nie wiedziałam co mu powiem, nie chciałam przed nim kryć niczego, ale również mówić o zdradzie. Odłożyłam telefon na miejsce i otarłam policzki, po których spłynęła kolejna porcja łez. Chciałabym by była tu Selena lub Zayn. Pomogliby mi. Złapałam za aparat, który już przestał wibrować i wybrałam numer do mojej przyjaciółki.
- Musisz mi pomóc – powiedziałam kiedy odebrała – przespałam się z Joe…
                                                                   ***
Rozmowa z Sel dodała mi odwagi, dodała pewności siebie. Przypomniałam sobie słowa Joe: kocham cię. A jeśli nawet wypowiadane przez promile były szczere, przecież po alkoholu mówi się tylko prawdę. Nie wiedziałam jak zareaguję na jego widok, ale nie mogłam także się załamywać. To było nie dopuszczalne.
Nałożyłam na twarz warstwę fluidu który zakrył moje niedoskonałości i  ślady po płakaniu. Po tym kosmetyku użyłam reszty dokańczając mój makijaż. Uśmiechnęłam się stwierdzając że go dokończyłam. Złapałam za szczotkę i przeczesałam swoje przedłużane włosy.
Odłożyłam przedmiot na szafce i złapałam za moją komórkę, na której zauważyłam sms od Adama.

Chyba spałaś jak dzwoniłem, odzwoń, musimy porozmawiać.

Przestraszyłam się czytając ostatnie dwa słowa. A co jeśli? Nie to chyba niemożliwe, bo skąd by wiedział? Schowałam komórkę do torebki i zeszłam z nią na parter hotelu, gdzie miałam spotkać się z chłopakami.
- Wiedźma przyjechała – powiedział Nick, kiedy weszłam do windy w które stał.
- Wiedźma? – zakwitowałam.
- Panna Sreene. – wytłumaczył, a ja zaniemówiłam, ale to pieprzony dupek, po prostu mnie wykorzystał, a następnego dnia spotkał się ze swoją narzeczoną. Miałam ochotę się rozryczeć. Ale nie zrobiłam tego. Przełknęłam głośno ślinę kiedy drzwi windy się otworzyły, a za nimi dostrzegłam obejmujących się Joe i Sreene. Wzięłam głęboki oddech i poszłam za Loczkiem, który opuścił już windę.
- To jakie mamy plany? – zapytał Kev wybudzając Joe i Greene z transu. Dopiero teraz mnie dostrzegł, a nawet mogę się założyć że jakby nie Kevin to by tego nie zrobił.
- Przepraszam muszę zadzwonić – powiedziałam wyjmując komórkę, nie mogłam przecież uciekać, chciałam wiedzieć o co chodzi Adamowi.

- Hej kotku – powiedziałam kiedy odebrał telefon.
- Hej skarbie – powiedział, zaczynało się dość normalnie, ale bałam się tego „musimy pogadać”.
- Chciałeś ze mną gadać – powiedziałam po chwili.
- Tak, ale nie teraz, jestem w drodze do NY, macie tam dziś kolejny koncert więc się spotkamy i pogadamy – powiedział pogarszając sytuację.
- Dobrze – powiedziałam.
- Pa – powiedział i się rozłączył, zaskoczyło mnie brak Kocham cię. Zawsze to mówił, a teraz? Schowałam komórkę do torebki i poszłam w stronę chłopaków.
- Rozmowa z chłopakiem? – zapytał z chytrym uśmiechem Nick.
- Tak, Adam dziś zajedzie – powiedziałam z uśmiechem, nie wiedziałam że kogoś krzywdzę, tak samo jak on mnie.
                                                                      ***
Z niecierpliwością czekałam na samochód mojego chłopaka, a kiedy dostrzegłam czarny mercedes praktycznie wyskoczyłam jak z procy, z hotelu.
- Jesteś – powiedziałam wskakując w jego objęcia, nie chciałam udawać, i nie robiłam tego, kochałam go ale nie tak jak Joe.
- Tak – powiedział i wpił się w moje usta – tęskniłem.
- Ja też – powiedziałam i popatrzyłam mu w oczy – chciałeś porozmawiać.
- tak – powiedział – Ale nie tu.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na plaży, a ja byłam na tyle przestraszona jak i niecierpliwa że musiałam wiedzieć to co miał mi do przekazania.
- Demi, wyprowadzam się do Angli – zaczął, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Ale jak? – zapytałam przerywając mu.
- I po to tu jestem, możesz ze mną jechać i przyjąć to – powiedział otwierając małe pudełeczko, a w nim był pierścionek zaręczynowy.
- Czy to? – zapytałam nie mogąc uwierzyć.
- Tak,  Demi , zaczniemy nowe, spokojne życie w Londynie z dala od cierpień i sławy. Stworzymy rodzinę. Ale masz wybór, po tarasie możesz przylecieć do mnie lub zostać w L.A – powiedział i zostawił mnie z pudełeczkiem. Nie wiedziałam co zrobić? Z jednej strony chciałam, ale z drugiej nie wiedziałam co zmusiło go takiej decyzji.

Weszłam do hotelu, wyobrażam sobie jak musiałam wyglądać. Tak płakałam. Ale bardziej ze szczęścia.
- Co jest? – zapytał mnie Nick, kiedy mijaliśmy się razem.
- Nic – powiedziałam i spostrzegłam Joe stojącego obok niego, miał zmartwioną minę. Nie rozumiałam go w ogóle.
- Widzę że coś się dzieje – powiedział Loczek.
- Adam mi się oświadczył – powiedziałam, a chłopacy wytrzeszczyli się najbardziej jak mogli.
- To chyba dobrze – wycedził po chwili Nick.
- To nie takie proste, mam do wyboru przeprowadzkę i życie z nim, z dala od kariery, od USA, lub do końca życia zostać sama – powiedziałam.
- Co zrobisz? – zapytał, a ja  wzruszyłam ramionami.
- Jeszcze nie wiem, mam czas do końca trasy – powiedziałam.
- Ale to przecież tylko 3 tygodnie, nie tak wiele tego czasu – powiedział, a ja westchnęłam. Co miałam zrobić? Żyć z facetem który może dać mi wszystko wraz z miłością, czy zostać starą panną? Nie no może przesadzam.
                                                               ***
I tak moje życie obróciło się o 180 stopni..

Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na komodzie. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, podeszłam do nich i otworzyłam je, w drzwiach stał Nick. Posłał mi uśmiech, a ja go przepuściłam.
- Wiesz już co robisz? – zapytał siadając na kanapie hotelowej.
- Nie wiem, Adam postawił mnie w trudnej sytuacji – powiedziałam i zajęłam miejsce obok niego.
- Chyba nie zrezygnujesz z tego co kochasz? – zapytał spoglądając na mnie, a ja spuściłam wzrok – chyba nie zostawisz nas? Przyjaciół?
- Nie wiem Nick – powiedziałam wstając  i podchodząc do okna. – To zbyt trudne, nie zrozumiesz tego.
- Co to? – zapytał po chwili ciszy. Spojrzałam do tyłu i dostrzegłam że trzyma mój pamiętnik, podeszłam do niego i wyrwałam go mu z rąk.
- Nic – powiedziałam i schowałam go do mojej torby.
- Piszesz pamiętnik? – zapytał.
- Tak, ale to nic- powiedziałam i machnęłam ręką. Znów podeszłam do okna i oparłam się o ścianę spoglądając w widok za oknem, nie wiedziałam co zrobić, co czynić. Chciałam być szczęśliwa, ale czy to możliwe bez przyjaciół?

*** 
Tak więc to już ostatni rozdział, został jeszcze epilog, jak myślicie co wybierze Demi?  

Rozdział 8


                          Rozdział 8

- Hej – usłyszałam głos Joe nad moim uchem przekręciłam głowę i spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Cześć – odpowiedziałam – a co ty tak wcześniej na nogach? – zapytałam odkładając ostry nóż na deskę, na której kroiłam pomidora na moje pożywne śniadanko.
- A nie wiem, ale to dziwne prawda? – zapytał, a po wypowiedzeniu tych słów zaśmialiśmy się.
- Jest dopiero 11, Joe czy nie zrobili ci przypadkiem prania mózgu? – zapytałam udając przestraszoną minę.
- Haha, bardzo śmieszne – powiedział z ironią.
- Ale ja mówię poważnie – powiedziałam wkładając w moje słowa tyle powagi na ile było mnie stać.
- Foch forever na pięć minut – powiedział udając obrażonego.
- Pff poczekam – powiedziałam i wystawiłam do niego język wracając do poprzedniego zajęcia.  
- Zrobisz mi też? – usłyszałam nad uchem, odwróciłam się do niego z uśmiechem na twarzy.
- Pięć minut jeszcze nie minęło – powiedziałam zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Proszęęęę – powiedział przeciągając ostatnią literę wyrazy i składając ręce w znak modlitwy, zrobił te swoje maślane oczka. Ughh! Dobrze wie że im nie odmówię. Odwróciłam się i wróciłam do robienia kanapek.
- Dziękuje Demi, jesteś wielka – powiedział, po czym na policzku poczułam jego miękkie wargi, poprawiłam włosy tak żeby upadły na mój policzek gdyż nie chciałam by zobaczył różowego śladu na nim. Dziwne że czasie rozmowy z nim nie rumieniłam się, to było trudne powstrzymywać się przed napływem krwi do moich policzku tylko wtedy gdy wymówił jakiś komplement lub pocałował mój policzek, a nawet wtedy kiedy powiedział coś do mnie.
                                                                         ***
- Mam świetny pomysł – zaczął Nick, a po tych słowach oczy wszystkich zgromadzonych w „salonie” tourbusu skierowały się w jego stronę.
- Słuchamy – powiedział Joe.
- Może wybierzemy się dzisiaj na imprezę? – powiedział, a wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
- Ale mamy koncert – powiedziałam zrezygnowana, wiedziałam ze to słaba wymówka. Nie chciałam iść? I to bardzo. Bałam się tego co może się na niej stać. Po pijaku mogę zrobić wszystko, nawet wyznać Joe miłość.
- To po koncercie, zgódź się Demi – powiedział Nick z tymi samymi maślanymi oczkami co Joe, mieli tak podobne oczy, od razu widać że to bracia.
- No dobra – powiedziałam, a wszyscy zgromadzeni przybili sobie piątki, oczywiście chodzi mi o braci Jonas.
                                                                  ***
Siedziałam, a raczej leżałam z gazetą na kanapie, tym razem w salonie hotelowym. Usłyszałam charakterystyczny dzwonek mojego telefonu i spojrzałam w jego stronę, dostrzegłam że jest na komodzie obok ściany. Podniosłam się z niechęcią i podeszłam do aparatu.
- Tak słucham – powiedziałam nie patrząc na dzwoniącego.
- Cześć kochanie – usłyszałam aksamitny głos Adama, automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, podeszłam do sofy i usiadłam na niej.
- Cześć słonko – powiedziałam.
- Co tam u mojego słonka? – zapytał, a ja zaczęłam mu streszczać to co działo się od jego ostatniego telefonu, tęskniłam za nim i to bardzo. Ale czy to miłość taka sama jaką darzę Joe? Zdecydowanie nie. Ale kocham Adama, jak chłopaka, ale nie tak bardzo jak tego skurwiela który ukradł moje serce i nie chce go mi oddać.
- Czyli wszystko porządku? – zapytał, martwił się o mnie, czułam to w jego głosie.
- Nie, ciebie tu nie ma – powiedziałam po czym usłyszałam jego śmiech, a po chwili westchnięcie.  
- Dobrze wiesz Dems że chciałbym przy tobie być, ale nie mogę jak tylko będę mógł spotkamy się, obiecuje – powiedział, a ja uśmiechnęłam się.
- Dobrze – powiedziałam – Kocham cię
- Ja ciebie też, przepraszam muszę kończyć – powiedział.
- Dobrze, to do zadzwonienia – powiedziałam i usłyszałam głuchy sygnał oznajmiający to ze się rozłączył. Brakowało mi go i to bardzo, chciałam go mieć tu przy mnie, by pomógł mi w tych trudnych chwilach, ale wiedziałam jaka jest sytuacja i nie obwiniałam go za nią.
                                                                         ***
- Witam wszystkich ! – krzyknęłam do mikrofonu co wywołało pisk fanów – jaką piosenkę chcecie usłyszeć?
- Skyscarper – usłyszałam z widowni i uśmiechnęłam się po czym usłyszałam pierwsze nuty piosenki.
                                                                             ***
- Impreza ! – usłyszałam krzyk Nick który czym prędzej wybiegł z limuzyny która zatrzymała się przed tutejszym klubem.  Wyszliśmy za nim śmiejąc się z jego okrzyków radości. Cieszył się jak małe dziecko z zabawki, ale przyznam szczerze że Nick jest takim dzieckiem, tak jak każdy członek Jonas Brothers.
Przekroczyliśmy próg klubu i poszliśmy w stronę baru. Wszyscy zamówili sobie jakieś drinki, nim się obejrzałam, miałam za sobą już z 4 wypite szklanki, byłam w stanie upojenia alkoholowego, ale nie tak bardzo by nie pamiętać na 2 dzień co robię.
- Zatańczysz? – usłyszałam głos Joe, odwróciłam się do niego i z uśmiechem złapałam za dłoń którą wystawił w moją stronę prosząc o taniec.
- Chętnie – powiedziałam i poszłam z nim w kierunku parkietu na której można było zauważyć inne tańczące w rytm muzyki pary. Po chwili poczułam jego ręce na mojej tali, zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki, nie patrząc na to co mówili ci co tańczyli obok nas. Nie zważaliśmy na to co się stanie jutro, to była nasza chwila. Odkręciłam się do niego tyłem i zaczęłam ocierać się o niego w rytm muzyki. Poczułam jego usta na mojej szyi co wywołało u mnie wielki uśmiech.  
                                                                          ***
Wpadliśmy do jego pokoju hotelowego całując się namiętnie, Joe trzymał za krawędzie mojej bluzki i usiłował ją zdjąć. Weszliśmy do sypialni, a ja podniosłam ręce ułatwiając mu zdjęcie kawałku mojej odzieży. Podeszliśmy do jego łóżka, a on lekko mnie na nie popchnął kładąc się na mnie. Zaczęłam odpinać mu koszulę która tak samo jak moja bluzka znalazła się na podłodze, po chwili podłoga była w naszych ciuchach, a my nadzy. Czułam jego usta na mojej szyi, dekolcie oraz całym ciele.
- Kocham cię – usłyszałam jego głos, to tylko dwa słowa, ale odwróciły moje życie o 180 stopni.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam, a po chwili poczułam przyjemny ból. Nie był to nasz pierwszy raz, ale on starał się tak samo, tak samo był delikatny jak za pierwszym. Nie dbałam o to co będzie jutro, albo co powiem Joe, ale żyłam chwilą. Najszczęśliwszą chwilą mojego życia. 
  

                                                                       ***

Podoba mi się i to bardzo. Założyłam nowy blog wraz z resztą załogo Riddle http://the-undefeated-in-live.blogspot.com/ oraz sama http://death-versus-love.blogspot.com/. Proszę o recenzję rozdziału.